Odcinek 21 – TPŁS-TDFH „Duże oddalenie – początek“
„W ostatnim odcinku Totalnej Porażki: Łowcy Sławy...“ zaczął szeptem Don siedząc na wygodnym białym fotelu w kabinie pilota, a obok niego siedział Chris, który udawał, że sobie drzemał „Uprowadzono mnie do Polski“ pokazano jak stał zły w śmigłowcu, a Duncan go trzymał „A co działo się w śmigłowcu, co leciał przed nami to nie mam pojęcia“ puszczono fragment jak Gwen weszła między kłócące się Courtney i Heather „Na miejscu zawodnicy polecieli na skocznie, a Chris wybłagał mnie, żebym nie odchodził“ ukazano moment jak Chris smutno patrzał na niego „Na skoczni zobaczyliśmy pierwszą Heather i jej dwóch niezbyt udanych kompanów“ pokazano jak Topher i Jacques śpiewali, a Heather jadąc na jednej narcie w dół, mając zasłonięte oczy i toporek w ręce odwróciła głowę i wpadła do dołu z piłami mechanicznymi „Scott miał nadzieję na daleki skok, ale ktoś mu w tym przeszkodził“ ukazano jak Scott, kiedy miał lądować oberwał nartą w plecy i upadł na twarz przed zielona linią „Ale chyba nie był zbyt zły z tego powodu“ pokazano jak Scott obejmował Courtney, ale szybko ją puścił gdy tylko zjawił się Duncan, który od razu go znokautował „Na Duncana nieszczęście i szczęście zgodziłem się podpisać mu raport do sądu, który i tak podpisałem parę minut temu“ pokazano jak wnerwiony Duncan stojąc przed Chrisem wyjął pomięte kartki z kieszeni „Trent miał nadzieję, że może wygrać, ale chyba jego słabość do Gwen mu zaszkodziła“ pojawiło się jak Gwen pocałowała Trenta w policzek, a on stanął jak wryty „Bo skończyło się to tak“ pokazano jak Trent przewrócił się wjeżdżając na leżącego Tophera „Atmosfera pomiędzy Emma i Noah stała się napięta“ ukazano kłótnię pomiędzy wypowiedzianą dwójką przy obecności Gwen w pomieszczeniu u szczytu skoczni „Skoki wygrał Jacques i pozbył się Heather przy tym nam coś wyznając“ pokazano jak Jacques spojrzał w górę z łagodnym uśmiechem i pomachał do Emmy, a ona mu odmachała „A teraz...“ mruknął Don, ale przerwał zwracając uwagę na konsole
„Znajdujemy się nad Maderą“ powiedziała głos z nawigacji
„Hę?“ zdziwił się Don
Chris otworzył oczy i wyciągnął rękę do przodu wciskając jakiś przycisk
Fotel, na którym siedział Don zaczął się trząść „Co ty robisz?!“ zapytał zaniepokojony
„Leć odebrać swój naprawiony samolot Don“ powiedział Chris dość poważnym tonem
„Aaaaa!“ zawołał Don jak go katapultowano
„A ja zajmę się resztą“ szepnął Chris do kamery, ale niezbyt zadowolony „Oglądajcie Totalną Porażkę: Łowcy Sławy“ odparł cicho
Czołówka: (Muzyka
leci, reflektory wysuwają się raz z jednej, a raz z drugiej strony
studia, a obok nich wysuwają się również kamery. Zbliżenie na środek
studia, na którym stoi Chris wraz z Donem)
Chcę sławnym być!
(Za dwójką prowadzących Leshawna, Jay, Ellody i Topher pozują do zdjęć jak najlepiej umieją )
Chcę sławnym być!
(Heather odpycha Alejandro, ale przed nią pojawiają się Josee oraz Jacques wychodząc na pierwszy plan)
Ja chciałbym być sławny!
(Przed Josse oraz Jacques pojawiają się Noah, Kitty i Emma. Obok podchodzi Owen, który przysłania Noah)
Chcę sławnym być!
(Przedstawiony jest widok na budynki miasta i jak w oddali Sierra goni Codiego)
Chcę sławnym być!
(Obok na chodniku stoi Duncan, który się uśmiecha i wymienia wzrok z Courtney. Scott zły łapie ją za nadgarstek)
Ja chciałbym być sławny!
(W
głębi miasta Carrie, Mike, Zoey, Stephanie, Sugar i Bridgette rozdają
ludziom swoje autografy. Na końcu muzyki rozlega się gwizd. Na samym
końcu siedząc w samochodzie Gwen i Trent rumienią się wzajemnie patrząc
na siebie)
TOTALNA PORAŻKA: ŁOWCY SŁAWY
Nadszedł dzień. Słońce mocno świeciło. Samolot logowany twarzami Chrisa i Dona pojawił się nad błękitnymi wodami oceanu. Podwozie otworzyło się, a na dół wypadła wielka tratwa, a na niej każdy uczestnik znajdujący się osobno w klatce. Tratwa uderzyła o powierzchnię wody, co sprawiło, że wszyscy natychmiast się obudzili.
„Aaaaaaa!“ krzyknęli wszyscy wstając na nogi w swoich klatkach
Samolot zatoczył koło i zawrócił odlatując.
Noah chwycił za kraty „Super... klatki“ mruknął sarkastycznie rozglądając się
„Plus, jesteśmy na środku morza lub oceanu“ odparła niezadowolona Emma
Noah się skrzywił, a następnie stał się smutny
„Czyżby naszym zadaniem było się wydostać?“ spytał zdziwiony Jacques
„Bardzo możliwe“ zaczął rozmyślać nad tym Topher
Scott wyjął nóż i zaczął piłować nim kratę
„A może to jest podchwytliwe i wcale nie mamy się stąd wydostać“ mruknęła Courtney
Scott przestał piłować kratę i schował nóż
„Coś mi się zdaje, że na tym się nie skończy“ powiedziała Gwen
„Zaraz się dowiemy wszystkiego“ odparł Trent i wskazał na zbliżająca się motorówkę
Przed nimi zatrzymała się motorówka. Na środku stał Chris, który uśmiechał się szeroko, a z tyłu przy silniku siedział znudzony Duncan
„Ahoj ludziska!“ zawołał entuzjastycznie gospodarz
„Gdzie jest Don?“ spytała Emma
„Gdzie jest Heather?“ zapytał Jacques po czym skrzyżował ręce „Tak jakby mnie to interesowało...“ powiedział zmienionym tonem
„Don odbiera swój samolot z naprawy, a Heather pilnuje obecnego samolotu“ odpowiedział Chris wskazując za tył
„Lepiej nam powiedz gdzie jesteśmy i co mamy robić?!“ zapytała pretensjonalnie Courtney
„Uspokój się królewno“ burknął Duncan podpierając się ręką silnika „To wasze zadanie“
„Dalej jesteś na mnie zły o wczoraj?!“ jęknęła Courtney łapiąc rękami za kraty „Przestań w końcu!“
Duncan zmęczony westchnął, a Scott przewrócił oczami
„Będę się streszczał“ zaczął Chris „Jesteśmy gdzieś na środku Oceanu Atlanckiego. Każdy z was został zamknięty w klatce i wpadnie na dno wody. Waszym zadaniem jest się wydostać i zabrać z dnia to co znajduje się w skrzyni. Kto pierwszy ten lepszy. Uwaga na rekiny“ wyjął z kieszeni pilota, a jego uśmiech spadł z twarzy
„Rekiny?!““ zareagował bojaźliwie Scott, ale szybko jego wyraz twarzy się zmienił „A no tak już się ich nie boję“ uświadomił to sobie
„A co z jury?“ zapytał Noah z nutą smutku w głosie
„I co później jak wyciągniemy to coś ze skrzyni?“ zapytał Topher wykrzywiając usta
„Powiem tak...“ mruknął Chris i wcisnął przycisk „Żegnam!“ krzyknął dość poważnym tonem
„Aaa!“ wrzasnęli wszyscy jak trawna rozpadła się. Każda uczestnik z klatką wpadł do wody zatapiając się na dno
Chris usiadł na siedzeniu „Dobra, wracamy Duncan“ powiedział normalnie i machnął ręką
Duncan uruchomił silnik i zawrócił motorówką. Odwrócił głowę patrząc na miejsce, gdzie unosiły się kawałki tratwy „Emm... Chris?“ spojrzał na gospodarza
Chris odwrócił do niego głowę „Taa?“
„Chcesz ich tak zostawić?“ zapytał zmartwiony kryminalista odwracając co chwile głowę do tyłu
„A czemu nie?“ Chris wzruszył ramiona
„Nawet im nie powiedziałeś do końca co mają zrobić“ stwierdził po czym przymrużył oczy
Chris ciężko westchnął „Dobra... powiem Ci“ odwrócił się patrząc prosto przed siebie „Nie mamy wygranej“ mruknął cicho
„Co?!“ uniósł się Duncan
Gospodarz znowu odwrócił do niego głowę „Wydałem półtora miliona na naprawę samolotu Dona. Dlatego pozbyłem się uczestników“
„Zawracamy!“ warknął kryminalista i dotknął silnika
„Ani się wasz Duncan!“ Chris aż wstał „Zapomniałeś już na czyjej jesteś łasce?!“
Duncan zagryzł zęby i niezadowolony usiadł na miejsce. Spojrzał jeszcze raz na oddalające się dryfujące deski
Pod wodą klatki bardzo powoli opadały na dno. Wszyscy wstrzymywali powietrze i obserwowali niespokojnie siebie nawzajem. Jacques pochylił głowę i spojrzał na dół. Na dnie znajdowała się brązowa skrzynia. Obok nich przepłynęło kilka rekinów. Topher zadrżał. Jeden z rekinów podpłynął bliżej i zaatakował klatkę Trenta. Przestraszony gitarzysta cofnął się i uderzył plecami o kraty. Gwen wytrzeszczyła oczy. Spód klatki Trenta otworzył się. Scott natychmiast podskoczył do góry i przerażony próbował płynąć do góry, ale i tak klatka opadała na dół. Wszyscy zwodnicy jakby mogli to by krzyczeli pod wodą. Courtney kopnęła o spód klatki, które też się otworzyło. Rekiny okrążały klatki. Jacques także kopnął o swoje dno i wypłynął jako pierwszy w stronę skrzyni. Courtney zmarszczyła brwi i popłynęła za łyżwiarzem. Rekiny ruszyły w ich stronę. Emma zmartwiona również kopnęła o swoje dno i wypłynęła. Noah niepewnie odwrócił się w klatce i uderzył ramieniem o spód i wypłynął za resztą. Trent i Gwen kiwnęli do siebie głowami. Gotka uderzyła w dno i też wypłynęła. To samo Trent. Za wszystkimi ruszyło parę rekinów. Przerażony Topher miotał się w swojej klatce od boku do boku próbując uniknął wzroku rekinów. Scott lekceważąc wszystko dalej starał się wypłynąć do góry. Courtney zatrzymała się i zrobiła unik kiedy rekin płynął w jej stronę. To sprawiło, że Jacques ją wyprzedził, a za nim popłynęła Emma, a za Emmą popłynął Noah. Wkurzona Courtney próbowała ruszyć za nimi, ale Gwen i Trent ją chwycili. Gitarzysta skrzywił się to samo Gwen. Oboje poczuli, że brak im powietrza i puścili Courtney. Dziewczyna spojrzała na nich po czym sama poczuła brak tlenu. We trójkę popłynęli do góry robiąc uniki przed rekinami. Topher zauważył ich i się zdziwił. To samo Scott przestał mocować się z klatką i zaczął ich obserwować. Jacques zadowolony dopłynął do skrzyni, a do niego dopłynęła Emma. Noah zatrzymał się i złapał za szyję dusząc się. Bez dłuższego namysłu spanikowany Noah popłynął do góry. Jednocześnie uciekał przed rekinem. Jacques próbował otworzyć skrzynię, a Emma przy nim stanęła. Łyżwiarz podniósł wzrok do góry i uśmiechnął się do dziewczyny. Jednak dziewczyna zamiast też się uśmiechnąć to wskazała palcem w bok i wytrzeszczyła oczy. Jacques wyprostował rękę i zacisnął dłoń w pięść, co sprawiło, że rekin, który dopłynął znokautował się i padł. Jacques wystawił także drugą rękę i z drugiej strony również rekin uderzył nosem o jego pięść. Emma splotła zachwycona ręce. Jacques chwycił za jedną klapę od skrzyni i ją otworzył. On i Emma zajrzeli do środka. Wykrzywili usta, kiedy ukazało się, że skrzynia była pusta. Jacques wkurzony popłynął do góry. Emma również chciała płynąć do góry, ale poczuła brak tlenu i zaczęła się krztusić.
Na powierzchni Gwen, Courtney i Trent złapali powietrze. Courtney chciała jeszcze raz zanurkować, ale Gwen i Trent ją szybko chwycili. Słońce zaszło. Niebo stało się szare.
„To zbyt niebezpieczne!“ krzyknęła Gwen
„Ale skrzynia!“ tłumaczyła zdziwiona Courtney ich zachowaniem
„Dla Ciebie ważniejsze jest życie czy jakaś skrzynia?!“ skrzywił się Trent
„Oczywiście, że...“ Courtney zaczęła mówić, ale zobaczyła, że nad wodami pojawiły się czarne chmury „Chyba pogoda się psuje“ powiedziała spokojniej i nieco zaniepokojona
Noah się wynurzył „Ach!“ złapał powietrze „O nie!“ jęknął, kiedy poczuł, że na niego spadają krople deszczu
„Wygląda na to że burza się zbliża“ stwierdził Trent jak fale zaczęły wszystkimi kołysać
Jacques wypłynął na powierzchnię „Och... powietrze!“ krzyknął zadowolony
„Gdzie Emma?!“ zapytał od razu wnerwiony Noah patrząc łyżwiarzowi prosto w oczy
„Pewnie zaraz wypłynie“ oznajmił normalnie Jacques „Najgorsze, że Chris zrobił nas w balona i skrzynia była pusta!“ jęknął zrozpaczony
„Poważnie?!“ zapytały razem Gwen i Courtney
Jacques skinął głową, a Noah wtedy zanurzył głowę i spojrzał w stronę dna.
Chłopak zauważył, że Emma tylko pływała w miejscu, a rekiny się na nią czaiły. Szybko wychylił głowę na powierzchnię „Ty idioto!“ warknął groźnie Noah na łyżwiarza „Trzeba jej pomóc!“ zanurkował na nowo
„Hę?“ zdziwił się Jacques i zanurzył głowę
Trent chwycił za włosy łyżwiarza i wyciągnął jego głowę na powierzchnię „Zostań tu koleś, a ja pomogę Noah“ mruknął oschle i zanurkował
„Au! To bolało!“ jęknął łyżwiarz głaskając się po głowie
„Myślę, że powinniśmy im też pomóc“ stwierdziła niepewnie Gwen
Courtney chwyciła Gwen za ramie „Najpierw nie chciałaś mi dać nurkować to teraz tu ze mną zostań“
W głębinach Topherowi w końcu też zaczęło brakować powietrza, a Scott opadł z sił. Klatki, w których się znajdowali zatrzymały się na samym dnie. Noah szybko jak się da płynął wymijał rekiny i dążył do Emmy. Trent płynął tuż za nim. Kiedy Noah udało się dopłynąć kopnął jednego rekina w pysk, a drugiego uderzył w bok. Szybko chwycił dziewczynę i ruszył w stronę powierzchni. Topher niepokojąco ruszał rękami, a jego klatka leżała bokiem. Muzyk popłynął i otworzył spód jego klatki. Topher rozszerzyl oczy i zaczął się dusić. Trent chwycił Tophera i wyciągnął go z klatki. Gitarzysta ruszył z chłopakiem do góry. Scott bez siły i przerażony widział jak koło jego klatki dalej krążą rekiny. Wydawało mu się, że stworzenia się do niego uśmiechają. Farmer także poczuł brak tlenu. Rekin uderzył w jego klatkę. Scott szybko chwycił za spód, aby się tylko nie otworzył. Z sekundy na sekundę dusił się coraz bardziej.
Noah z nieprzytomną Emma wypłynął na powierzchnię. Obok nich pojawił się również Trent i Topher. Wszyscy z nich złapali powietrze.
„Przepraszam Emma!“ zawołał zmartwiony Jacques widząc dziewczynę
Emma wypluła wodę i chwyciła powietrze „Aach!“
„Żyjesz!“ ucieszył się Noah przytulając ją
Topher chwycił się kawałka tratwy „Dzięki!“ zawołał uradowany łapiąc powietrze
„Uff!“ odetchnęła Gwen „Dobrze, ze jesteśmy wszyscy w komplecie“
Courtney rozejrzała się „A gdzie Scott?“ zapytała zmartwiona
„Zaraz go wyciągniemy“ powiedział Trent
Fale oceanu coraz bardziej zaczęły kołysać, a z nieba rozległo się grzmienie
„Musimy stąd szybko płynąć za nim fale nas zatopią“ mruknął Noah widząc, co się dzieje
„Ale trzeba ratować Scotta!“ wrzasnęła Courtney
„Jeśli nie wypłynął do tej pory to już po nim“ stwierdził Jacques
Courtney zrobiła wdech i zanurkowała
„Courtney!“ zawołała przerażona Gwen
„O nie!“ zawołała szybko Emma widząc zbliżająca się do nich wielką falę
„AAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!“ wszyscy przerażeni krzyknęli, a fala ich przykryła
Ciemność...
Cisza...
Nicość...
Nad Oceanem Atlanckim burza przeszła, a sztorm minął. Niebo rozpogodziło się. Słońce znowu zaczęło świecić. Kawałek dalej znajdowała się mała wysepka. Na plaży leżeli nieprzytomni Gwen, Emma, Trent, Topher, Jacques i Noah.
Topher leżał na plecach i zaczął łapać świadomość „Eee-echem! Ee-eechem!“ zakaszlał kilka razy. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą resztę „ŻYJEMY!“ zawołał unosząc tułów
Emma ocknęła się i zobaczyła, że jest w ramionach Noah „Och...“ mruknęła bezsilnie „Noah“ wypowiedziała szeptem
Noah otworzył swoje oczy „Emma“ mruknął cicho
Trent, Gwen i Jacques także obudzili się.
Łyżwiarz szybko jak się da wstał „To nie czas na romanse!“ zawołał niezaniepokojony widząc Emme i Noah w objęciach
„Prawda...“ odparła niechętnie Emma i puściła Noah po czym wstała „Zerwaliśmy, nie powinniśmy tego robić“ powiedziała smutna
„Weź powagę sytuacji“ zdziwił się Noah jej słowami „Uratowałem Cię kiedy brakło Ci tlenu, więc stąd to...“ podniósł się na nogi „...przytulenie“ dodał smutno po chwili
„Rozumiem“ odparła Emma odwracając się od niego
Trent podniósł się na nogi i podał rękę Gwen, aby wstała
Gotka przyjęła pomoc i poniosła się „Nie ma dwóch osób“ zmartwiła się
Topher spojrzał na spokojny ocean „Jeżeli Courtney i Scotta z nami nie ma to musieli zostać na dnie“ powiedział normalnie „Przy sztormie nie możliwe, żeby się uratowali“
„Courtney...“ Gwen zacisnęła dłonie w pięści, a w jej oczach pojawiły się łzy
„Gwen...“ wypowiedział zmartwiony Trent i przytulił gotkę
„Bądźmy dobrej nadziei, że nie zginęli“ powiedziała Emma patrząc jak Gwen oparła głowę na ramieniu Trenta
„Nie chcę bardziej niepokoić, ale musimy się rozejrzeć gdzie jesteśmy“ odparł Noah wskazując w stronę zarośli
„Zgadzam się z nim“ mruknął Topher
„Na pewno po nas przypłyną“ powiedział Jacques opierając ręce o żebra
„Może Don by tak zrobił, ale Dona nie było przy Chrisie“ mruknął Topher rozmyślając „Chris sam w sobie nie pofatyguje się, żeby nas szukać“
Jacques skrzywił się „Jesteśmy straceni!“ zawołał spanikowany
Noah ruszył do przodu „Zachowajcie zimną krew i szukajmy rozwiązań“
Emma niepewnie skinęła głową i ruszyła za Noah. Gwen smutna odsunęła się od Trenta. Muzyk trzymał rękę na jej ramieniu i poszli razem za resztą. Topher również ruszył szybko za pozostałymi.
Jacques westchnął „Zwaliłem sprawę z Heather, a teraz nawet z Emma“ mruknął sam do siebie i poszedł zawiedziony za wszystkimi
Na innej plaży Courtney i Scott leżeli obok siebie. Farmer powoli otworzył oczy i uniósł głowę. Zobaczył, że leży na brzuchu. Wypluł piasek z ust. Dziewczyna była do niego odwrócona bokiem.
„C-co j-jest?“ spytał z zawahaniem Scott widząc plaże. Odwrócił głowę „Courtney?“ uklęknął na kolanach. Odwrócił nieprzytomną dziewczynę na plecy „Courtney, obudź się!!“ wrzasnął i nią potrząsnął
„Mhmm?“ mruknęła powoli otwierając oczy „Duncan?“
„Jaki Duncan?!“ warknął Scott i wstał na nogi
„Scott!“ Courtney natychmiast rozszerzyła oczy „C-co się stało?!“ podniosła się
„Mnie pytasz?“ zdziwił się „Byłem na dnie oceanu atakowany przez te głupie r-rekiny!“ zatrząsł się na ostatnie słowo
„Ach...“ odparła Courtney przypominając sobie. Zdezorientowana przeszła na przód „A ja...“ przerwała i się skrzywiła
„Gdzie idziesz?“ ruszył od razu za nią
„Znaleźć Chrisa!“ odpowiedziała nerwowo
„Ale przecież tu go nie ma“ rozejrzał się „A nie wydaje Ci się to wszystko jakieś dziwne?“ stwierdził rozglądając się
Oboje weszli do dżungli
„Trochę tak“ mruknęła Courtney i się zatrzymała „Obudziliśmy się z hukiem na trawie“ zaczęła wyliczać na palcach „Później Chris wrzucił nas bezcelowo pod wodę i ten cały sztorm...“ zmrużyła zmartwiona oczy
Scott stanął przed nią „Nawet nie śpiewałem dzisiaj piosenki. To bardzo dziwne“
Courtney odwróciła głowę „Zastanawiam się, co się stało z resztą“ ruszyła w dalszą drogę
„Lepiej poszukajmy tego Chrisa“ mruknął zakłopotany i znowu za nią ruszył
Przez parę minut Emma, Gwen, Trent, Noah, Topher i Jacques krążyli po ścieżkach rozglądając się wokół, gdzie się znajdują. Smutna Gwen co chwile obracała głowę w stronę oceanu. Noah odganiał od siebie robaki, które latały mu przed twarzą. Wszyscy zatrzymali się.
„Tu nic nie ma“ stwierdziła Emma
Topher podszedł do bananowca i zerwał liść. Wolną ręką sięgnął po gałązkę
„Co ty... robisz?“ spytała dość normalnie Gwen
„Wygląda na to że zostaniemy tu na dłużej, a z tego możemy stworzyć nasze własne miejsce na zwierzanie się“ oznajmił z uśmiechem Topher
„Tak, jakby nam to było w tym momencie najbardziej potrzebne“ burknął Noah
„Uważam to za dobry pomysł“ odezwał się Jacques i nerwowo spojrzał na Emme „Wiecie co...“ zaczął zdenerwowany i chwycił dziewczynę za ramie „Muszę z tobą porozmawiać Emma“ odciągnął dziewczynę na bok
„O-okay!“ odpowiedziała zdziwiona jak łyżwiarz ją ciągnął na bok
„No nie do wiary!“ Noah zezłoszczony spiął się w sobie
Topher podszedł do bananowca i zerwał kolejne liście
„Niektórzy z nas już się znaleźli w podobnej sytuacji do obecnej“ napomniał Trent „Pamiętacie, kiedy autobus DJ-a spadł do przepaści?“
„T-tak“ odpowiedziała Gwen łamanym głosem
„Więc poradzimy sobie i tym razem“ oznajmił motywująco muzyk
Noah obserwował jak Jacques i Emma coraz bardziej się od nich oddalają. Zrobił krok na przód, ale ktoś go zatrzymał łapiąc jego przedramię
„Pomóż mi to z konstruować“ powiedział Topher nadstawiając do Noah garść liści
„A daj mi spokój!“ wrzasnął Noah
„Możemy zbudować schronienie na noc“ uznał Trent i podszedł do Tophera „Pomożecie nam?“ zapytał
Noah przewrócił oczami i chwycił za gałązkę leżącą na ziemie
„Gwen?“ zapytał Trent zaś zmartwiony patrząc na dziewczynę
Gwen patrzała tylko w stronę oceanu „Pomogę wam“ odparła cicho i podszedł bliżej
Trent westchnął „Ciągle odnoszę wrażenie, że wszystko zostało zaplanowane“
W inne części dżungli Jacques coraz szybciej maszerował do przodu. Trzymał Emme i ciągnął ją za sobą
„Jacques, wystarczy!“ zawołała Emma, kiedy zauważyła, że się dość sporo oddalili
Łyżwiarz zatrzymał się i szybko się do niej odwrócił . Ułożył swoje dwie ręce na torsie „E-emma j-ja muszę Ci... coś powiedzieć“ wyjąkał przymrużając oczy
Emma uniosła zdziwiona brwi do góry i oparła ręce o biodra
„Podobasz mi się!“ wypowiedział szybko
„Co?!“ Emma doznała szoku „Przecież tobie podobała się Heather!“ rozprostowała ręce
„Przestałem cokolwiek do niej czuć“ wyjawił zmartwiony „Teraz podobasz mi się ty!“
„Czy ty zaś próbujesz jakiś sztuczek?!“ warknęła podejrzliwie
Jacques załamał ręce i pochylił się do przodu „Nie wiem co się ze mną dzieje... Nie jestem tym samym człowiekiem, co kiedyś“
Emmy wyraz twarzy złagodniał „Za długo nie ma Josee przy tobie“ powiedziała szczerze
Łyżwiarz się wyprostował „Josee“ wypowiedział i rozszerzył oczy „Trochę tęsknie za nią“
„Chodźmy już do reszty“ chwyciła Jacquesa za ramie i pociągnęła w stronę, z której szli
„Emma, ale ja czuję, że naprawdę coś poczułem do Ciebie“ powiedział po czym on i dziewczyna się zatrzymali
„Którą drogą szliśmy?“ zapytała widząc rozgałęzienie czterech różnych ścieżek
„Tą?“ wskazał niepewnie Jacques na drugą ścieżkę
„Albo tą“ Emma wskazała na ścieżkę trzecią
„To dla mnie za dużo!“ Jacques chwycił się za głowę „Josee mi potrzebna do racjonalnego myślenia i do racjonalnych wyborów, aby dążyć do zwycięstwa!“
Emma chwyciła za ręce łyżwiarza i opuściła je na dół „Spokojnie“ powiedziała krzywiąc się „Chodź za mną“ podążyła trzecią ścieżką
Jacques zadrżał. Po chwili stania uspokoił się, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. Ruszył wzdłuż drugiej ścieżki.
Gdzie indziej przed siebie szła zdesperowana Courtney, a za nią szedł zmęczony Scott. Oboje skrzywili się i zwolnili krok.
„Ach grr!" jęknęła Courtney i się zatrzymała „Niczego tu nie ma!“ warknęła zezłoszczona po czym ociężale pochyliła się do przodu
Scott również się zatrzymał i odwrócił się do niej tyłem „Jesteśmy na jakimś bezludziu!“ przyznał niezadowolony
Pomiędzy drzewami i roślinnością wydobyła się muzyka (Inspiracja: James Ingram i Patti Austin- How Do You Keep The Music Playing). Courtney cofnęła się o dwa kroki w tył. Oparła się o plecy Scotta. Oboje zmęczeni upadli na ziemie. Oparci o siebie siedli i zaczęli się rozglądać. Byli zdziwieni całą sytuacją, która miała miejsce. Zmęczeni przymrużyli oczy.
„Jak zrobiłaś, że słyszę jak rozlega się muzyka?“ zapytał śpiewająco Scott „Jak to się stało, że jesteśmy tu ze sobą?“ śpiewał dalej patrząc w dal „Jak myślisz czy powinniśmy śpiewać piosenkę...“ rozmyślał nad tym co śpiewał „...żeby nie odpaść?“ przeniósł swoją dłoń i położył na dłoni Courtney
Courtney zabrała szybko rękę „Lepiej mi powiedz, czemu straciłeś dla mnie głowę?“ wyśpiewała zmartwiona „I czy się jeszcze nie pogubiłeś w tym?“ spojrzała w dół „Jak to robisz, że nie brakuje Ci nowych słów...“ przechyliła głowę na bok „...do wyżalaniaaaaa?“
„Wiem, że jesteśmy bardzo różnymi osobami“ wyśpiewał po czym westchnął „Ale czy w jakiś sposób możemy zrozumieć się?“ zapytał śpiewająco z nadzieją
„Najpierw mi powiedz czy z dnia na dzień wciąż uważasz, że twoje serce cierpi...“ śpiewała z nutą żalu w głosie „Kiedy tylko słyszysz...“ zatrzymała się rozmyślając nad tym „...jego imię?“ spytała cicho i spokojnie
Scott odwrócił się i chwycił za Courtney odwracając ją twarzą do siebie „Wieeeeeem od zawsze, co do Ciebie czuję!“ zaśpiewał wzmocnionym głosem „Kocham Cię!“
„Jeżeli mnie kochasz, tym bardziej się boję“ wyśpiewała szybko i odwróciła wzrok od niego „Że naprawdę zniszczysz...“ spojrzał na niego znowu „...mój związek jak będę z Duncanem“
„Poważnie...?“ zapytali cicho patrząc sobie prosto w oczy
„Przecież wiesz, że możemy zostać najlepszą parą“ zaśpiewał Scott drążąc dalej „A ty z Duncanem możesz się zawsze tylko przyjaźnić“ dodał niezbyt zadowolony
„Jeśli chcesz możesz mnie za to winić, ale nie mogę na wszystko...“ wyśpiewali jednocześnie „...zgodzić się“
„I przy naszym szczęściu, przypuszczam...“ wyśpiewał sam Scott patrząc w górę
„Że ta muzyka....“ zaśpiewała Courtney też patrząc w górę
„Nigdy nie skończy sięęęę“ zaśpiewali razem. Spojrzeli z powrotem na siebie. Wytrzeszczyli oczy
„Wieeeem...“ zaczęła Courtney
„...co do ciebie czuję“ wtrącił się Scott
„Ciągle nie słuchasz mnie!“ wyśpiewała wkurzona
„Rozumiesz, że Cię kocham?“ brnął jeszcze dalej
„Ale ja kogoś innego!“ tłumaczyła się zła
„To przestań kochać Duncana!“ aż wrzasnął śpiewająco
„Jeżeli mnie kochasz, tym bardziej się boję“ powtórzyła poprzednie słowa
„Ja cię nie odpuszczę i tak“ Scott był pewny siebie
„Ale ja nie wiem, co począć“ zawahała się Courtney
„Kochaj mnie“ rozkazał
„Nie mogę" przyznała
„Na serio...“ wyśpiewali jednocześnie „Ale jest opcja, że możemy zostać najlepszą dwójką“ uśmiechnęli się „Po to...“ zmrużyli oczy „Aby do finału razem, wspólnie dostać się“ ich uśmieszki stały się dość chytre „Jeśli to możliwe to możemy spróbować tak zrobić“ zgodzili się ze sobą „To jest dobry układ“ podali sobie ręce
„Tylko teraz...“ zaśpiewał sam Scott i zabrał od niej rękę „Stwierdzam fakt...“
„Że ta muzyka...“ wyśpiewała Courtney krzywiąc się
„Nigdy nie skończy sięęęę!“ zaśpiewali oboje odwracając od siebie wzrok
„Jak to się dzieje, że wciąż gra muzyka...“ zawahał się śpiewająco Scott „...kochanie? Mogę?“
„Nie!“ wyśpiewała szybko Courtney i wstała
„Już nie nazwę, ale ja tylko zapytałem... czemu... “ wyśpiewał i wstał „...ciągle gra muzyka?“
„Nie wiem...“ dośpiewała i ruszyła w przeciwną stronę, co poprzednio
Muzyka całkowicie ucichła
„Courtney, gdzie znowu idziesz?“ zapytał dobiegając i wyrównując jej krok
„Za dużo zadajesz pytań“ stwierdziła zmęczonym tonem „Nawet jakby to miało być zadanie to i tak wracam na plażę. Może nas ktoś zauważy“
„Myślisz, że ktoś będzie przepływał akurat koło wyspy, na której się znaleźliśmy? Pff!“ parsknął
„I znowu zadajesz pytania!“ warknęła zła „Cicho być i marsz w tym kierunku!“ wskazała palcem
Scott uśmiechnął się „Tak jest!“ zasalutował i poszedł na przód
„Hihi“ Courtney zaśmiała się skrycie
Gdzieś w dżungli Gwen, Trent, Topher i Noah odsunęli się w tył odsłaniając nowo powstała budkę składają się z gałązek, liści bananowca, żywicy, ziemi i mchu.
„Gotowe“ powiedział zadowolony Trent
„Ono nasz nowy kibelek zwierzeń!“ przestawił Topher rozkładając ręce
„To nasza noclegownia“ poprawiła go Gwen
„Przecież nie zmieścimy się tu wszyscy“ oburzył się Topher
Noah spojrzał podejrzliwe zza siebie na ścieżkę „Coś długo ich nie ma“ warknął
„Oby nie zabłądzili“ oparł Trent patrząc w tą samą stronę co Noah
„Jeszcze tego brakowało!“ odparła spanikowana Gwen „Cztery osoby przepadły!“
Topher chwycił gotkę za dłonie i uniósł je „W pierwszym sezonie byłaś w finale i również w byłaś w takiej sytuacji!“
„Zgłupiałeś?!“ jęknęła Gwen zabierając od niego ręce
Trent groźnie spojrzał na Tophera „Kolo niech Ci się nie bierze na podrywy!“ wrzasnął wściekły
Gwen się zdziwiła reakcją muzyka, Noah powoli wycofał się do tyłu
„Ale ja jej podrywam“ oznajmił zdezorientowany Topher „Ja ją tylko podziwiam, że dała radę wtedy przetrwać to co zgotował jej Chris“
„To było zadanie i nie wydarzyło się na środku Oceanu Atlantyckiego!“ wytłumaczyła Gwen
„Czekaj, gdzie Noah?“ zapytał Trent nie widział go koło nich
„Noah, wracaj tu!“ rozkazał Topher widząc jak chłopak biegnie
„Zaraz wrócę!“ zawołał z oddali Noah
Idąc wzdłuż ścieżki Emma zauważyła, że droga się kończy. Zatrzymała się i odwróciła głowę „Strasznie cicho jesteś Jacques“ widziała, że za nią nikogo nie ma „Jacques?“ wytrzeszczyła oczy „Zostawił mnie!“ wkurzona zacisnęła ręce w pięści „I poszłam złą drogą“ zmartwiła się. Odwróciła się i poszła z powrotem. Kiedy zrobiła krok na przód koło jej nogi zaczepiła się liana „Aa!“ wrzasnęła przewracając się „Hę?“ zobaczyła, że liana się naprężyła „Aaaaa!“ wrzasnęła kiedy pociągnęło ją do góry za nogę „Pułapka?!“ stwierdziła zdziwiona dyndając do góry nogami. Spojrzała na drzewo, a tam znajdował się wąż „Aaa! POMOCY!“ krzyczała przerażona
Niedaleko znajdował się Jacques idąc równoległą ścieżką do ścieżki, którą szła Emma „Czyżbym coś słyszał?“ spytał sam siebie Jacues uśmiechając się szeroko
„POMOCY!“ dobiegał głos Emmy z dali
„Tak to tylko Emma krzyczy o pomoc, haha“ zaśmiał się łyżwiarz idąc przed siebie „Josee była by ze mnie dumna“ zatrzymał się, a jego uśmiech opadł „Zostawiłem ponownie Emme w niebezpieczeństwie i mam wyrzuty sumienia!“ pobiegł na wprost między drzewami „Emma uratuje Cię!“ zawołał
„RATUNKU!“ wołała coraz głośniej dziewczyna
Jacques zatrzymał się nagle i rozejrzał. Zauważył drzewo, a na gałęzi węża, który pełzał w stronę Emmy „Jestem tutaj!“
„Jacques!“ zdziwiła się dziewczyna
Łyżwiarz podszedł do drzewa i się na nie wdrapał. Uśmiechnął się szeroko i kopnął w węża. Gad poleciał daleko w dal. Jacques chwycił za lianę i zaczął wciągać ją do góry „Twój wybawca jest przy tobie!“
„Dlaczego mnie zostawiłeś?!“ zapytała zła jak była już blisko gałęzi
„Nie zostawiłem. Byłem blisko“ oznajmił lekko zakłopotany
„W Portugalii też mnie zostawiłeś i dziś pod wodą!“ warknęła
Jacques bez skrupułów puścił lianę
„Aa!“ Emma spadła na dół z powrotem dyndając
„Słuchaj mnie uważnie“ Jacques zmrużył oczy, a na jego twarzy zagościł wredny uśmieszek „Zgodzisz się zastąpić mi Josee, tak żebyśmy wspólnie działali, albo zostawię Cię tu samą“
„Wiedziałam, że nie ma w tobie ani krzty dobroci!“ wściekła wskazała na niego palcem
Łyżwiarz sprawnie zeskoczył z drzewa na ugiętych nogach. Szybko wyprostował się i oparł ręce o żebra „To prawda, że się zagubiłem w uczuciach. Może naprawdę coś czułem do Heather, ale do Ciebie to chyba coś się mojemu mózgowi pomyliło“ skrzywił się „To jak będzie?“
„Nie wejdę z tobą w żadne układy!“ wrzasnęła zła
Jacques odwrócił się i poszedł na przód „Tym razem nie wrócę“ syknął niezadowolony
Emma zmartwiona patrzała jak chłopak się oddala „Czekaj!“ zawołała nagle
Jacques zatrzymał się i szybko odwrócił „Tak?“
„Czy to oznacza, że będąc w układzie z tobą muszę odwrócić się od Noah?“ spytała smutna
„Byłabyś moją partnerką, aż do finału“ wyjaśnił rozmyślając „To jak?“
„Nawet nie wiemy czy wyjdziemy z tego cało“ skrzywiła się „Ale zgoda“ powiedział niechętnie
Jacques uśmiechnął się szeroko i podskoczył. Obrócił się do góry nogami i zerwał jedną ręką lianę, a drugą chwycił Emme w talii. Odbił się nogami od gałęzi ponownie obracając i wylądowując na nogach. Upuścił Emme aby swobodnie mogła stać. Emma skrzywiła się i kopnęła Jacquesa w krocze
„Iii!“ pisnął łyżwiarz zagryzając zęby i uginając pod sobą nogi
„Wybacz!“ powiedziała skrępowana dziewczyna i uciekła
„Auuu!“ jęknął Jacques łapiąc się za krocze oraz uginając nogi jeszcze bardziej
W tym czasie Scott i Courtney wyszli z dżungli na plaże i zatrzymali się. Farmer rozejrzał się po pustkowiu, na którym nie było nikogo. Słyszeli tylko szum fal i skrzek mew.
„Może coś byśmy zjedli?“ zasugerował Scott. Pochylił się, żeby nabrać garść piachu. Wsadził sobie szybko do ust „Su...che“ mruknął niezbyt wyraźnie
Courtney klepnęła go plecy, co sprawiło, że rudy chłopak się zakrztusił „Idź coś złowić, a ja rozpalę ognisko“ rozkazała i go minęła
„Echem! Echem!“ zakaszlał Scott wypływając piach „Już pędzę!“ odparł i udał się w stronę wody
Courtney zaczęła zbierać parę patyków walających się po plaży. Scott wszedł do oceanu i spojrzał w dół rozglądając się za rybami. Dziewczyna rzuciła chrust i złapała za kamienie. Przykucnęła i starała się wykrzesać ogień. Farmer przymrużył jedno oko. Wsadził rękę do wody.
„Mam Cię!“ zawołał Scott wyciągając za ogon malutkiego rekina „Aaaa!“ zadarł się i rzucił rekinem w dal „R-rekiny!“ wybiegł szybko z wody „Aaa!“ spanikowany podbiegł do Courtney
„Złowiłeś coś?“ zapytała kiedy zmęczony Scott się przed nią zatrzymał
„Nie ma mowy, żebym tam znowu wszedł!“ jęknął farmer prostując się i wskazując na ocean
Courtney rzuciła kamieniami o piasek „Czy ja muszę wszystko robić sama?!“ jęknęła zła i wstała
„Dalej nie rozpaliłaś ognia?“ zdziwił się widząc widząc tylko parę patyków na kupie
„Tym się nie da“ jęknęła wskazując na kamienie „Zaraz przyjdę z rybą i spróbuje to rozpalić“ oznajmiła spokojnie idąc przed siebie
Scott wyciągnął z kieszeni nóż. Chwycił za patyk i zaczął strugać.
Courtney weszła do oceanu i w skupieniu wypatrywała za czymś do złowienia. Włożyła rękę do wody „Tak!“ zawołała wyciągając za ogon średniej wielkości rybę. Wyszła z wody i zauważyła, że Scott rozpalił ognisko „Dobra robota“ mruknęła zdziwiona pod nosem. Widziała z daleka jak zadowolony farmer się uśmiechał stojąc nad ogniskiem i jak wpatrywał się w płomienie. Dziewczyna zmrużyła zadowolona oczy i sama się też uśmiechnęła. Szybko jej uśmiech jednak opadł jak ryba zaczęła się miotać. Zatrzymała się „Hę?“ zauważyła, że ryba wypadła z jej rąk i wystawiła zęby poruszając się w jej kierunku „Aaa!“ zawołała uciekając
Rybka zawróciła i przebywając przez piasek wróciła z powrotem do oceanu. Courtney dobiegła do ogniska i zmęczona ugięła lekko nogi w kolanach. Oparła swoje ręce na udach i złapała oddech
„Masz tą rybę?“ zapytał Scott patrząc na nią dość mętnie
„Wiesz, co Scott...“ Courtney wyprostowała się „Lepiej posilmy się jakimiś owocami“ na jej twarzy zagościł nieśmiały uśmiech
Scott zbliżył się do niej „Hehe!“ zaśmiał się jej prosto w twarz „Wiedziałem, że tak się skończy“ przyjrzał się jej minie z zaciętym uśmieszkiem
„Złowiłam rybę, ale uciekła i chciała mnie zaatakować“ jęknęła krzywiąc się
„Złowiłaś rekina, tak jak ja“ wypowiedział zadowolony nie odciągając od niej wzroku
„Nie... prawda!“ warknęła, ale się zakłopotała, kiedy Scott był blisko jej twarzy. Odepchnęła go „I-idź po te owoce!“ odparła z zawahaniem i się odwróciła tyłem
„D-dobrze“ odparł Scott również zakłopotany i odszedł w stronę dżungli
Courtney zarumieniła się i posmutniała. Spojrzała prosto w stronę oceanu
Cały czas idąc i się nie zatrzymując Noah zaniepokojony rozglądał się „Gdzie oni poleźli?!“ jęknął do siebie. W końcu stanął „Chyba jej już na mnie nie zależy“ mruknął zmartwiony i się odwrócił
„Noah!“ zawołała Emma padając mu w ramiona i się przytulając
„Emma!“ zdziwił się bardzo widokiem dziewczyny
„Noah przepraszam!“ ścisnęła go mocno „Nie kłóćmy się już więcej!“
„Co się takiego stało Emma?“ zapytał, po czym objął dziewczynę
Emma odsunęła tułów do tyłu, aby widzieć twarz chłopaka „Jacques to podstępna gnida. Jestem głupia, że mu uwierzyłam!“
„Co?!“ Noah był coraz bardziej zdezorientowany „W co ty mu uwierzyłaś?!“
Emma westchnęła „Możemy do siebie wrócić?“ spytała z nadzieją
„Tak, ale-“ zaczął Noah, ale mu przerwano
Emma chwyciła jego twarz wplątując Noah w długi pocałunek. Zadowolony chłopak przeniósł ręce z talii, potem na jej włosy i plecy. Oboje zadowoleni zacięcie i intensywnie zaczęli się obściskiwać.
Przy budowie z patyczków, liści bananowca i innych rzeczy dalej stała Gwen oraz dwóch chłopców -Trent i Topher. Gotka skrzyżowała ręce i się skrzywiła
„Długo ich jeszcze nie będzie?“ odparł zniecierpliwiony Topher
„Może naprawdę zgubili drogę“ znowu napomniał Trent
„Olali nas i jeszcze mamy ich szukać?“ skrzywił się też Topher
„Przy okazji poszukalibyśmy jakiegoś jedzenia“ powiedziała Gwen
„To ja pójdę z Trentem, a ty Gwen przypilnuj naszego arcydzieła“ zaproponował Topher, a jego radość wróciła
„Mam zostać sama?!“ zareagowała nerwowo Gwen
„Racja“ odparł Trent „Ja zostanę z Gwen, a ty idź Topher po jedzenie“
Topher skrzywił się „Mam iść sam po jedzenie?!“ zatrząsł się
„To ja i Gwen pójdziemy po jedzenie, a ty zostań“ mruknął Trent z niedowierzaniem na reakcję chłopaka z zadatkami na prowadzącego
Gwen i Trent ruszyli w stronę, co wcześniej udała się reszta
„Ale... Ale...“ jęknął Topher widząc jak odchodzili
„Ktoś musi zostać, żeby jakieś zwierzenie nie zniszczyło naszego schronienia!“ zawołała Gwen nie odwracając nawet głowy
Topher zdenerwowany i wystraszony popatrzał na boki. Szybko jednak się wyprostował „Przecież nikogo i niczego tutaj nie ma“ mruknął sam do siebie „Ha!“ zareagował i podskoczył. Zerwał z drzewa banana „Przecież mamy jedzenie pod nosem“ uśmiechnął się szeroko i zaczął otwierać banana
KRAAA! - zawołało coś w oddali
„Aa!“ rzasnął Topher wyrzucając banana i szybko wchodząc do stworzonego pomieszczenia „Tylko spokojnie“ szepnął sam do siebie i spojrzał przez luki pomiędzy gałązkami, a liśćmi „Ii!“ pisnął po czym zasłonił sobie usta. Zauważył jak do liściastej budki podszedł tygrys. Chłopak wytrzeszczył oczy i stał bez ruchu. Widział jak zwierze obwąchuje obiekt
Powoli, spacerkiem Gwen i Trent szli sobie rozglądając się. Gotka była już spokojna. Poczuła jak jej brzuch faluje. Na dworze z ciemniało się
Trenat brzuch również dał niepokojący sygnał „Głodna?“ zapytał, a potem spiął się orientując się, że zadał głupie pytanie
„Oczywiście, że tak“ odpowiedziała normalnie Gwen „Cały dzień nic nie jedliśmy“
„Przynajmniej nasze organizmy przyzwyczaiły się do ciągłego wyczynu“ stwierdził i podszedł do drzewa, na którym znajdowały się zielone owoce „Gruszki?“ zerwał jeden z owoców „Ale dość miękkie“
Gwen podeszła do niego bliżej i się uśmiechnęła zabierając owoc z jego ręki „To awokado“ przełamała na pół „Możemy się im najeść“
Gitarzysta zerwał z drzewa kolejny owoc, a na jego ramie weszła tarantula „Och!“ strzepał szybko pająką z ręki, który odbił się o drzewo i martwy upadł
Gwen przypatrzała się pajęczycy „Duncan by znowu przeżywał, gdyby to widział“
Pająk podniósł się i uciekł w krzaki
„Duncan“ wypowiedział dość oschle Trent „Pewnie nawet nie napomniał nic Chrisowi, żeby nas zabrać, abyśmy nie tkwili tu całą noc“
„Założę się, że pewnie nas teraz widzi i ma z nas niezły ubaw“ odparła dość rozbawiona gotka. Zaczęła jeść swoje awokado
„Dobrze, że się już nie martwisz zniknięciem innych“ mruknął Trent i przełamał swój owoc w rękach
Gwen przerwała jedzenie i spojrzała na Trenta smutna „Oczywiście, że się martwię. Dalej nie wiem, co z Courtney“
Trent uderzył się w czoło „Jaki ja jestem głupi!“
Gwen chwyciła przedramię muzyka i opuściła jego rękę „Trent cieszę się, że mamy chociaż siebie“ powiedziała normalnie. Spojrzała mu prosto oczy
„Słuchaj Gwen...“ zaczął muzyk patrząc w jej oczy „My...“ przerwał odwracając twarz i zrywając kilka owoców naraz „Musimy to zanieść Topherowi!“ chwycił w objęciach awokado, ale niektóre z nich upadły na ziemie
Gotka spojrzała na trasę, z której przyszli „Tak... lepiej wracajmy do Tophera za nim się całkiem ściemni i żebyśmy się zgubili tak jak reszta“ odparła przybita i ruszyła przed siebie
Trent niepewnym krokiem podążył za Gwen gubiąc przy tym kolejne owoce „Czekaj!“ zatrzymał się i obrócił słysząc jakiś szelest
Gwen na jego głos też się zatrzymała. Oboje spojrzeli na boczną ścieżkę. Zobaczyli w oddali jak Noah i Emma lepili się do siebie wymieniając milion całusów między sobą. Trent kiwnął głową, żeby szli dalej. Gotka uśmiechnęła się i po cichu przeszła dalej do przodu.
Pod drzewem w bólach leżąc na ziemie Jacques ściskał swoje kolana. Powoli starła się rozprostować nogi. Zagryzł zęby i oparł się na boku. Przyuważył, że w ziemi przed nim coś wystawało. Zaciekawiony uklęknął i zaczął kopać, aby wydobyć to co się tam znajdowało.
Na plaży przy ognisku stała Courtney i wciąż była wpatrzona w ocean. Scott wyczerpany wrócił i zatrzymał się przed dziewczyną.
„Przyniosłeś coś?“ zapytała zwracając na niego uwagę
„Nie ma nigdzie żadnych owoców“ odparł niezadowolony
Courtney wytrzeszczyła oczy „To nie możliwe“ odparła bardziej zdziwiona niż wściekła „Jesteś pewien, że nie ma nawet żadnego liczi, guavy czy karamoli?“ zapytała zmartwiona
„Czego?“ dopytał Scott nie wiedząc o co chodzi
Dziewczyna zmarszczyła brwi i oparła ręce o biodra
„Słuchaj, gdyby były jakieś owoce to na pewno przyniósłbym coś“ powiedział szczerze i położył rękę na jej ramieniu
Courtney wyraz twarzy złagodniał i rozprostowała ręce „Jestem strasznie spragniona“
„Wody to akurat mamy pod dostatek“ wskazał wolną ręką na ocean
„Chcesz mnie się szybciej pozbyć?“ spytała bezsilnie
„Okay, mam idiotyczne pomysły“ mruknął niezadowolony. Przeniósł swoją rękę na jej przedramię „Chodź“ pociągnął ją wzdłuż plaży i się uśmiechnął
„Gdzie mnie ciągniesz?“ zdziwiła się idąc za nim posłusznie
Scott zatrzymał się na samym środku plaży. Pociągnął dziewczynę na dół zmuszając ją, aby usiadła na piasku. Puścił jej rękę. Oboje skierowali wzrok w stronę oceanu obserwując zachód Słońca.
„Wow!“ zachwyciła się Courtney widząc jak niebo przeplatało się pomarańczową barwą, a promyki słońca odbijały się od wody
Scott przeniósł ręce za tył pleców opierając się o nie „Kiedy byłem mały to zawsze po ciężkim dniu pracy obserwowałem z tatą jak nad kłosami zbóż zachodzi Słońce“ rozmyślał uśmiechając się szeroko „To były dobre czasy“
„Czasami na takie dobre rzeczy nie zwracamy uwagi“ odparła wpatrując się ślepo w kule Słońca
Scott spojrzał rozmarzony na jej twarz. Powoli przesunął swoją twarz do jej twarzy i nastawił usta, żeby ją pocałować. Courtney nie zwracając na to uwagi nagle wstała i podeszła bliżej wody. Farmer zawahał się i szybko podparł ręką, aby złapać równowagę.
„Chris pożałuje, że nas tak zostawił bez niczego!“ wrzasnęła, ale dość bezsilnym głosem
„I tak musimy wytrzymać do jutra“ odparł Scott siadając normalnie
Courtney wróciła na swoje miejsce i usiadła obok farmera „Nie ma sensu się złościć“ szepnęła cicho i spojrzała jak Słońce coraz bardziej zachodzi. Przymrużyła zmęczona oczy i ziewnęła „Czy myślisz, że D-“ przerwano jej
„Pozwól mi mówić“ powiedział Scott i jedną rękę zacisnął delikatnie w pięść i patrzał wprost przed siebie „Courtney to co powiedziałem, że Cię k...“ sam przerwał, kiedy poczuł, że dziewczyny głowa spoczęła na jego ramieniu. Spojrzał na nią widząc, że usnęła. Poczuł się zmieszany i westchnął.
Na plaży zaczęła lecieć cicha muzyka (Inspiracja: Starship- Nothing's Gonna Stop Us Now)
„Chyba znowu mam jakieś omamy, ale słyszę muzykę“ szepnął błądząc wzrokiem na boki „A co mi tam“ jego wzrok zatrzymał się na tym jak widział, że Courtney się uśmiechała podczas snu „Patrząc na Ciebie, czuję, że Ci dobrze“ wyśpiewał bardzo cichutko sam się uśmiechając „Tu gdzie się znaleźliśmy“ spojrzał znowu za Słońce, które prawie całkowicie zaszło „Jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe“ śpiewał z niedowierzaniem, co się dzieje „Siedzę obok Ciebie i chcę Ci nawet dać....“ przymrużył zakochany oczy „Tą prawdziwą miłość, którą tak czuję do Ciebie“ widział jak Courtney przymiliła się do jego ramienia „Niech mówią, że jestem wariatem...“ był zdziwiony „Nie obchodzi mnie to“ śpiewał cały czas cicho „Podaj mi swą dłoń w moją dłoń Courtney...“ splótł swoje palce z palcami śpiącej dziewczyny „Nie patrzmy więcej wstecz“ wyznał radośnie „Niech reszta świata i innych przepadnie“ wolną ręką sięgnął do kieszenie „Kochanie mam coś dla Ciebie“
Muzyka powoli ucichła.
Kiedy Gwen i Trent doszli z powrotem na dworze zrobiła się całkowicie ciemno. Oboje zobaczyli wolnostojące pomieszczenie z liści bananowca, gałązek i innych rzeczy. Topher wystraszony siedział dalej w środku. Chłopak dalej widział, że czai się tam tygrys zza tyłu.
„Gdzie ten Topher zniknął?“ spytała Gwen niezadowolona, że chłopaka nie ma
„Może pożarł go tygrys?“ zaśmiał się Trent
Tygrys na ich głos szybko okrążył budowle. Wyskoczył przed nich i zaczął ryczeć
Gwen i Trent natychmiast osłupieli „Aaaaaaaaaaa!“ zaczęli krzyczeć i biec w przeciwną stronę niż przyszli
Tygrys od razu za nimi ruszył rujnując przy tym liściastą budowlę
„Hę?“ zdziwił się Topher jak gałązki i reszta się zaczęła na niego walić
„To z tygrysem nie miało być na poważnie!“ krzyknął Trent uciekając
„Jak nie jaguar to jakiś tygrys!“ warknęła Gwen biorąc nogi za pas
„Aaaaaaaaaaa!“ krzyczała dalej dwójka
Topher wyczołgał się z pod pozostałości niedoczekanego miejsca do zwierzania. Rozejrzał się wokół. Szybko podszedł do drzewa i zaczął się na nie wspinać „Zdaję się, że będę musiał tu zostać całą noc“ powiedział z obawą. Przyjrzał się obok bananowcu. Chwycił ręką za kiść bananów. Przeniósł się tak że usiadł wygodnie na gałęzi spuszczając nogi na dół. Obrał sobie banana i niepohamowanie zjadł. Wyrzucił skórkę na dół. Chwycił za drugiego banana i znowu obrał. Rozejrzał się wokół. Oddychając z ulgą zrobił spokojnie kęs. Noah i Emma przyszli powoli trzymając się za ręce. Para zatrzymała się pod drzewem, na którym siedział Topher. Uśmiechnęli się szeroko do siebie idąc. Topher zwrócił na nich uwagę, ale siedział cicho i zajadał się wciąż bananem.
„Noah to na pewno tutaj?“ spytała Emma widząc tylko ruiny budki. Puściła jego rękę
Noah się skrzywił i przeszedł parę kroków do przód „Przecież tutaj prze-aaa!“ przerwał i poślizgnął się na skórce od banana
Emma zmartwiona zagryzła zęby i spojrzała zmartwiona na Noah
„Skąd tu skórka od banana?!“ jęknął Noah jak leżał pokrzywiony na ziemi
„Sorki!“ zawołał Topher kończąc jeść banana, a Emma skupiła na niego uwagę. Wyrzucił skórkę od banana, która spadła na głowę Noah
„Co tam robisz?!“ zapytał wnerwiony Noah ściągając skórkę z banana w głowy
„Tu jestem bezpieczny“ odpowiedział chłopak z zadatkami na prowadzącego
„Nie zbudowaliście schronienia?“ zapytała dość zaniepokojona Emma
Noah podniósł się na nogi i spojrzał niezadowolony do góry
„To coś z liści i z gałązek?“ odparł Topher z nutą smutku „Było, ale tygrys to rozwalił“
„Tygrys?“ zdziwili się Emma
„Tak“ mruknął Topher i przewrócił oczami „Pobiegł tam“ wskazał palcem w bok
„A gdzie są Gwen i Trent?“ dopytała Emma
Topher podparł ręką podbródek „Właśnie słyszałem krzyk i wtedy tygrys się stąd ruszył“ zaczął rozmyślać „Możliwe, że to krzyki Gwen i Trenta“
„Musimy im pomóc“ odparła zmartwiona Emma
„Mam latać za jakimś tygrysem?!“ Noah aż wytrzeszczył oczy
„No Topher jakoś nie raczył im pomóc“ zmierzyła wzrokiem chłopaka na drzewie
„Przecież nie wiedziałem, że to oni!“ tłumaczył się Topher
„Idziemy Noah“ mruknęła Emma i chwyciła Noah za ramie pociągając go za sobą
„Ale Emma...!“ pisnął Noah niechętnie idąc za za dziewczyną
„Dopiero, co się pogodziliśmy“ powiedziała Emma i puściła go. Skrzyżowała ręce i poszła przed siebie
Noah szedł za nią posłusznie i dość ostrożnie rozglądając się na boki „A ty nie idziesz?“ zatrzymał się na moment spoglądając na Topher
„Zaraz do was dołączę!“ odparł radośnie Topher odkładając pozostałe banany obok siebie
„Jasne“ mruknął Noah i poleciał za Emmą
„Niedoczekanie, pff!“ parsknął Topher i zmrużył oczy „Chcę przeżyć ten pobyt tu“ szepnął sam do siebie. Spojrzał w górę „Muszę rozmyślić na czym polega to jakże straszne zadanie... Przeanalizujmy“ powiedział znowu sam do siebie „Chris wyrzucił nas na środek oceanu i te klatki - super sprawa do tego otwarte, później sztorm, wyspa...“ zadrżał „Nie za bardzo przypomina zaplanowanie. Nic się nie trzyma do kupy“ po tych słowach zobaczył, że leciał jastrząb „Aj!“ jęknął jak coś mokrego wleciało mu do oka. Przetarł ręką „Fuj!“
Po ciemku i bez strachu Jacques wykopał skrzynie. Wyciągnął obiekt na wierz. Nie lękając się otworzył szybko wieko „Co... to... jest?“ zapytał i wyciągnął malutkie metalowe urządzenie, które ułożył na prostej dłoni. Kiwał głową na boki przyglądając się temu
Obok w krzakach coś się poruszyło
„Em?“ odparł Jacques odwracając się, ale widział tylko zwykłe krzaki i drzewa „To pewnie tylko wiatr“ uśmiechnął się i z powrotem spojrzał na urządzenie
Krzaki ponownie się poruszyły, a liście zaszeleściły jeszcze głośniej
Jacques ponownie obrócił głowę „Czy... ktoś tu jest?!“ zaniepokoił się, ale znowu widział tylko krzaki „Oby nie było kłopotów“ mruknął i spojrzał na skrzynię „A to co?“ wolną ręką wyjął ze środka kokosa, który miał doklejone kępki trawy, wydrążone trzy dziury i maźnięty na czerwono półokrąg przypominający uśmiech „Ha... ha...“ odparł z irytowany łyżwiarz „Bardzo zabawne, aż umieram ze śmiechu“
Wiatr zawiał, a krzak znów się poruszył. Dostrzec było można jak rozbłyskają się czyjeś oczy
„A jednak wiatr“ rzekł Jacques jak wiatr rozwiał jego włosy. Słyszał, że krzaki po raz kolejny dość mocno się poruszyły. Obrócił znowu głowę, a z krzaków coś wyskoczyło „AAAAAAaaaa!“
C.D.N
Dziewczyny:
Chłopcy:
NOTA AUTORSKA
Odcinek inny niż zwykle - bez przerwy, bez zapowiedzianej końcówki. Wiem, że (nie) chcecie kontynuacji. I dobrze wam mówię, że (nie) chcecie, bo na odcinek 22, radzę przygotować stalowe nerwy i dużo chusteczek! :x