Pierwsze piętro... korytarz...
Courtney: Chodzimy cały czas i nic nie mamy
Scott: (idzie obok niej znudzony) Pewnie musiał porządnie schować ten milion
Courtney: Ale tu nie ma nawet żadnego pomieszczenia
Scott: (wchodzi na coś i się zatrzymuje. Schyla się i podnosi klucze) Zobacz, co mam
Courtney: (zatrzymuje się również i się odwraca) Co nam po kluczach, jeśli nie mamy walizki?
Scott: (schyla się po następne klucze) Oo, jeszcze jedne (prostuje się) Ale jak nam się uda zdobyć walizkę to mamy czym otworzyć
Courtney: (patrzy w górę) Walizkę łatwo otworzyć bez klucza. Chodzi o to aby mieć walizkę, nie klucze
Scott: Po co się trudzić bez kluczy? Nie rozumiem Cię (chowa klucze)
Courtney: Nie ważne (patrzy wciąż w górę) Tam jest jakiś schowek
Scott: Gdzie? Na suficie? (spogląda w górę) Kto przykleja szafkę na sufit?
Courtney: Podnieś mnie. Spróbuję do niej dosięgnąć
Scott: Nie mogę. Od kiedy rekin mnie pogryzł, mam uszkodzony kręgosłup
Courtney: (przewraca oczami) To po co ja właściwie z Tobą idę?
*kibelek zwierzeń*
*Scott: Aby Cię oskubać z wygranej*
Scott: Abyśmy się mogli podzielić kasą. Weź sama nic nie wskórasz, a ja przynajmniej znalazłem klucze
Courtney: Bez użyteczne klucze
Scott: Tego się dopiero dowiemy czy bezużyteczne
Courtney: Masz jakiś pomysł, aby otworzyć tą szafkę?
Scott: Pomyślmy (położył rękę na podbródek) Potrzebna nam jest drabina
Courtney: Brawo geniuszu, a skąd chcesz wziąć drabinę?
Scott: Jeszcze nie wiem
Courtney: Po prostu mnie podnieść
Scott: Mówiłem, że nie mogę
Courtney: Poświęć się dla kasy
Scott: (przewrócił oczami) Okay... (pochylił się opierając rękami o kolana) Wskakuj
(Courtney weszła mu na barki)
Scott: (zaczął się powoli prostować) Nie jest tak źle, nie jesteś ciężka
Courtney: (krzywi się) A czy ja wyglądam na ciężką?
Scott: Za dużo pytań zadajesz. Spróbuj to otworzyć szybciej
Courtney: (kiwa się próbując dosięgnąć) Możesz stać spokojnie?
Scott: I znowu pytanie zadajesz. Przecież stoję spokojnie (ugina pod sobą lekko kolana)
Courtney: (macha ręką chcąc dosięgnąć do rączki) Jeszcze... trochę... już... kawałek... (ostatnim ruchem chwyciła) Udało się! Łooo, aa!
Scott: (pochyla się maksymalnie do przodu i zrzuca Courtney) Mój kręgosłup!
Courtney: (uderza tyłkiem o podłogę) Miałeś stać spokojnie!
Scott: (z bólem się prostuje) Będziesz mi winna terapeutę!
Courtney: (wstaje i patrzy do góry) Ta szafka jest pusta!
Scott: Wyleciał z niej klucz. Jest obok Ciebie
Courtney: (schyla się po klucz) Nie potrzebny mi (rzuca za siebie)
Scott: (łapie klucz) Do Ciebie nie dociera czy co?
Courtney: Teraz to Ty zadajesz pytania
(razem poszli dalej)
Parter... Korytarz...
Cameron: (podekscytowany) Teorie Einstein'a były niesamowite. Tak jak odkrycie emisji wymuszonej. Albert znał się na rzeczy
Harold: A wiesz o tym, że był dyslektykiem i powtarzał rok nauki w szkole?
Cameron: (zdziwiony) Doprawdy? (zatrzymuje się przed drzwiami) Harold?
Harold: (idzie dalej) Tak, dlatego mnie to nie przekonuje mimo, że wyjaśnił efekt fotoelektryczny
Cameron: Zatrzymaj się
Harold: (zatrzymuje się i odwraca) O znalazłeś drzwi (podchodzi bliżej i łapie za klamkę)
Cameron: Stój!
Harold: Hę?
Cameron: Tam może być jakaś pułapka
Harold: To jak mam je otworzyć?
Cameron: Kiedy będziesz otwierał drzwi schowamy się za nimi i poczekamy za nim pułapka minie
(Harold skinął głową i chwycił znowu za klamkę. Powoli pociągnął do siebie drzwi chowając się za nimi z Cameron'em. Po chwili z pokoju wyleciała strzała, która wbiła się w ścianę w korytarzu)
Harold: Miałeś rację (zrobił krok, ale Cameron chwycił go za nadgarstek)
Cameron: Czekaj! To nie wszystko
(kolejna strzała wyleciała z pomieszczenia i wbiła się w ścianę)
Cameron: (puścił go) Teraz droga wolna
Harold: Skąd wiedziałeś?
Cameron: O pułapkach? Dokładnie przypatrzyłem się terenowi
*kibelek zwierzeń*
*Cameron: Tak naprawdę to od kiedy wyszedłem z balona dokładnie przyglądam się światu. Również w grę wchodzi to, że obejrzałem po kilka razy wszystkie odcinki totalnej porażki. Biorąc też przebiegłość i rozumowanie Chris'a wyszło mi w obliczeniach (pokazał tablice z bazgrołami) że w 98% mogę przypuszczać, gdzie jaka pułapka się znajduje*
Harold: (zagląda do środka i widzi łoże z kościotrupem) Trup! (chowa się znowu za drzwi)
Cameron: Jaki trup? (patrzy do środka i widzi Lighting'a nieprzytomnego) To nie jest trup! (wchodzi do środka)
Komnata...
Cameron: (podbiega do Lighting'a i go tyrpie) Hej, wstawaj!
Lightning: (otwiera oczy) Balonowy chłopiec?
Harold: (wchodzi do środka i podchodzi do łoża dotykając trupa) To tylko guma
Lightning: (szybko wstaje) Wcale nie zemdlałem od widoku tego denata (złapał kościotrupa za szyje i z pogardą rzucił o podłogę)
Harold: (zdziwiony widzi miniaturkę walizki) Co? (bierze do ręki)
Lightning: Lightining... kurcze!
*kibelek zwierzeń*
*Lightning: Nie jestem lamerem. Tylko czasami się zapominam*
Lightning: Znaczy się ja byłem tu pierwszy i to należy do mnie (zabrał Haroldowi minaturkę walizki)
Harold: (wnerwiony) Hej, to moje!
Lightning: No wiesz, dzięki Ci Cam za to że mnie ocuciłeś, ale wygranej wam nie oddam
Cameron: Lightining czy na prawdę sądzisz, że do takiej małej walizeczki mogli wstadzić milion dolarów?
Lightning: (przez chwilę przygląda się walizeczce i myśli) Gdyby tą kasę poskładać to może by weszło...?
Harold: Ta walizka ma 10x15 cm. Musiało by wejść do niej 10 tysięcy 100 dolarowych banktonów, a to nie możliwe
Lightning: (patrzy na nich podejrzliwie) Lightning... (do siebie po cichu) Ah mam to gdzieś! (normalnie) Lightning nie jest głupi. Wy coś kombinujecie
Cameron: Bo to prawda. Pieniądze się nie zmieszczą za to klucz tak (zasłonił szybko buzię)
Lightning: (zadowolony z siebie) Haha! (otwiera walizeczkę i wyciąga klucz po czym chowa do kieszeni) Na razie ofermy! (wybiegł z komnaty)
*kibelek zwierzeń*
*Cameron: Dlaczego się wygadałem?!*
Harold: (krzywi się) Gratulacje mózgu! Zabrał nam klucz!
Cameron: Mogłeś go zatrzymać
Harold: Nie miałbym nawet tyle siły, żeby zablokować mu drogę
Cameron: To mogłeś zamknąć drzwi (strzała przelatuje mu nad głową)
Harold: To Ty zwaliłeś sprawę i Ty mogłeś je zamknąć! (coś klepie go po ramieniu) Chwileczkę. To nie jest moja wina- (przerywa i odwraca głowę)
Kościotrup: (trzyma w łapie swoją czaszkę) Jestem z gumy, tak?
Harold i Cameron: Aaaaa! (zaczęli krzyczeć i wybiegli z pomieszczenia)
Kościotrup: Co za ludzie! Nie dadzą się szkieletowi nawet wyspać
Korytarz...
(Harold i Cameron zamykają szybko drzwi)
Harold: (ciężko oddycha) Nic nam na razie nie grozi (wzdycha i odchodzi)
Cameron: (widzi, że się oddala) Gdzie idziesz?
Harold: Szukać miliona. Już z Tobą sie współpracuje. Wolę swoich kumpli (odszedł)
*kibelek zwierzeń*
*Harold: Ten typek działał mi na nerwy. Przy okazji czułem się przy nim nie swojo*
*Cameron: (przygnębiony) Nie słusznie się do niego odezwałem, bo to ja spaprałem sprawę. Trudno, nie będę go gonił. Może uda mi się znaleźć Zoey albo Mike albo ich oboje, bo pewnie poszli razem. Z nimi podzieliłbym się wygraną, bo oni są najlepszymi przyjaciółmi (myśli) Czemu z nimi wcześniej nie poszedłem?*
Na schodach...
(Bridgette i Trent idą w górę)
Bridgette: Strasznie dużo tych schodów
Trent: Wydaje mi się, że jesteśmy w wieży
Bridgette: (rozgląda się i widzi zaookrąglone ściany) Nie wiem nawet, co ja tu robię. Chciałam tylko odpocząć w SPA
Trent: Ja też, ale przynajmniej dostaliśmy jakąś szanse
Bridgette: Geoff chciałby abyśmy mieli milion, a ja uważam, że wystarczy nam tyle ile zyskaliśmy poprzednio za prowadzenie programu
Trent: Sława i pieniądze uderzają ludziom do głowy. Mnie oficjalnie kasa by się przydała. Mógłbym wypromować płytę sam lub z chłopakami
Bridgette: Ty masz przynajmniej jakiś cel
(doszli do piętra i weszli przez rozbite drzwi)
Wieża...
Bridgette: (spadła jej na głowę kartka, którą chwyciła dłonią) "Podejdź do okna" (przeczytała i podeszła do okienka widząc dość sporą odległość aż do ziemi) Lepiej, żeby nikt stąd nie skakał
(w tle słychać syczenie)
Trent: (patrzy pod nogi) W-wąż!
Brigette: (oddala się od okna) Raczej kobra (poszerza oczy i udaje się powoli w stronę wyjścia)
(kobra pluje kwasem)
Trent: (odskakuje) Nic tu po nas
(oboje idą i zatrzymują się przed rozbitymi drzwiami widząc na schodach kilka innych kobr)
Bridgette: (przerażona) I co teraz?!
Trent: Musimy wyjść przez okno
Bridgette: Zwariowałeś? Widziałam jak tam jest wysoko!
Trent: A widzisz inną drogę?
Bridgette: (kobra pluje w jej stronę kwasem) Ja pierwsza! (podchodzi znowu do okienka i się na nie spina) Oby się nam nic nie stało
*kibelek zwierzeń*
*Bridgette: Chris mówił, że nie będzie łatwo, ale to co on tym razem zaplanował to jest chore psychicznie! (pokręciła palcem przy głowie)*
(Bridgette ostrożnie przechodzi przez okno i dotyka się ściany)
Trent: (dołącza do niej) Jeśli spadniemy to zgon na miejscu
Bridgette: Wyszliśmy przez okno i co dalej?
Trent: Są dwie opcje. Albo przeczekamy aż kobry sobie wypełzają, albo idziemy dalej i skaczemy z wieży na niżej położy mur
Bridgette: A którą opcję wolisz?
Trent: Myślę, że drugą, bo nie wiadomo ile czasu zajmie za nim kobry odejdą
Bridgette: Mam nadzieję, że dobrze wybrałeś
(oboje powoli zaczęli przesuwać się w prawo, aby dotrzeć do środka zamku. Trent zrobił krok i kawałek ściany wieży się odłubało)
Bridgette: (chwyciła go za rękę) Musimy iść wolniej (pod jej stopą też odłupał się kawałek ściany)
(przesunęli się jeszcze kawałek)
Trent: Teraz trzeba skakać
Bridgette: (patrzy na przepaść między murami) Czy zginę w tej chwili czy zginełabym 5 minut temu, bez różnicy (zamknęła oczy i skoczyła na wyznaczony mur) Udało się! (otworzyła oczy i uśmiechnęła się) Twoja kolej!
Trent: (z wachaniem) Powinno się udać (napiął się i skoczył na krawedź muru, którego się chwycił w ostatniej chwili) Aa! Pomóż!
Bridgette: (uklęknęła i pociągnęła go za ramiona wciągając na górę) Już, jesteś bezpieczny
Trent: (wstaje) Dziękuje (otrzepuje się) Skąd masz tyle siły?
Bridgette: Ostatnio trochę ćwiczyłam (wstaje i spogląda w dół) Patrz, klapa! Dzięki niej znowu wejdziemy do zamku (wskazała palcem)
Trent: (kopnął w klapę po czym się otworzyła) No to ruszamy
Inna wieża...
(Zoey i Mike zatrzymuja się przed drzwi u szczytu wieży. Mike otwiera drzwi. Oboje widzą siedzącą na skrzyni Lindsay)
Lindsay: (unosi wzrok na nich) Przybyliście mnie tutaj uratować?! (krzyknęła zadowolona i wstała)
Mike: (zaskoczony) Niekoniecznie...
Lindsay: (spał jej uśmiech z twarzy) Oh...
Zoey: Dlaczego tutaj siedzisz?
Lindsay: (mówi szybko) Otworzyłam skrzynię i była w niej wiewiórka, która nie była taką zwykłą wiewiórką, bo strzelała laserami z oczu. Chciałam uciec stąd, ale drzwi były zamknięte. Potem wpadł wielki brązowy ptak i porwał tego okropnego gryzonia. Podeszłam z powrotem do skrzyni i była w niej walizka. Zabrałam ją i żeby tutaj nie tkwić wyszłam przez okno. Niestety to było złe posunięcie, bo z dołu Anne Maria zaczęła rzucać we mnie kamieniami i przez przypadek wypuściłam walizkę, którą miałam w zębach
Zoey: Anne Maria ma teraz walizkę?
Lindsay: Tak, razem z Gwen i Duncan'em
Mike: Gdzie poszli?
Lindsay: (dyskryminująco) Skąd ja mam to wiedzieć?
Zoey: (uśmiechnęła się) Chcesz iść z nami?
Lindsay: (uradowana podskoczyła do góry) No pewnie!
*kibelek zwierzeń*
*Mike: Nie żebym się czepiał, ale po co Zoey zapytała ją, żeby do nas dołączyła? Teraz nie zaproponuję jej randki i jeszcze boję się, że zrobię coś głupiego przez wciele się w Arentino*
Pod murami zamku... Podziemia...
(Brick i Jo idą podziemnym korytarzem, które jest oświetlane przez świece)
Jo: Zobacz kadecie, ciemność przeminęła
Brick: (oddycha z ulgą) Nie było tak źle
(Jo idzie i nic się nie odzywa)
Brick: O czym myślisz?
Jo: Zastanawiam się jak udowodnić temu siłaczowi, że ja jestem dziewczyną
Brick: Nie przejmuj się, ważne, że inni wiedzą, że ty to dziewczyna
Jo: (niezadowolona) Pierwsze co zrobie to za wygraną kupię te malowidełka
Brick: Chodzi Ci o kosmetyki? Nie musisz się zmieniać przez jednego gościa. To nie Twój styl. Ty jesteś typem męskiej kobiety
Jo: (stanęła i poszerzyła oczy ze złości) Co?! (odwróciła się do niego) Nie uważasz mnie za 100% kobietę?!
Brick: (zakłopotany) Nie to miałem na myśli...
Jo: Zrywam z Tobą współpracę! Radź sobie sam psycholu! (zrobiła parę kroków do przodu)
*kibelek zwierzeń*
*Brick: (oszołomiony) Serio?! Co miałem powiedzieć? Jest mi wstyd, że się odezwałem. Jako kadetowi nie wypadało mi tego mówić!*
*Jo: (zdezorientowana) Jestem... kobietą... 100%... kobietą*
Jo: (zwolniła i w końcu stanęła) Masz rację (odwróciła się smutna mając łzy w oczach) Jestem zbyt męska, dlatego nawet nigdy nie miałam chłopaka
Brick: (skrępowany) No wiesz... (potarł tył głowy) Czasem tak w życiu bywa, ale nie liczy się piękno z zewnątrz tylko piękno w środku. A Twoją piękną cechą jest twoja mocna osobowość, którą nie jadna kobieta by chciała posiadać
Jo: (powstrzymuje łzy) Ale normalne dziewczyny są delikatne i lubią kwiatuszki i takie pierdoły, a mnie to nie kręci. Dla mnie liczy się wysiłek
Brick: I to jest najważniejsze (zdenerwowany podszedł do niej bliżej ) A ja... za to... za to... Cię lubię (uśmiechnął się i położyj rękę na jej ramieniu)
Jo: (uniosła głowę) Nie muszę się zmieniać?
Brick: Oczywiście, że nie (poszerzył uśmiech) Hej, prawie się popłakałaś, a faceci nie płaczą, co znaczy, że jesteś kobieca
Jo: Nikomu, ani słowa o płaczu (uśmiechnęła się skromnie) Dzięki za słowa otuchy (przytuliła go) I sorry, że głosowałam na Ciebie na wyspie, ale sam rozumiesz
*kibelek zwierzeń*
*(Brick tylko mruknął oczami)*
Brick: (objął ją nieśmiało) Nie ma sprawy, proszę pani
Jo: (puściła go i podeszła do ściany ściągając z uchtytów dwie świece) Trzymaj (wręczyła mu jedną) Ścigamy się do tego okrogłego obiektu, który jest przed nami (wskazała palcem na dalszą głębie korytarza) Komu zgaśnie świeca lub dobiegnie ostatni ten frajer! (ruszyła szybko)
Brick: (ruszył za nią) Haha! Nie masz żadnych szans!
Jo: (zadowolona z siebie) Tak Ci się tylko wydaje!
*kibelek zwierzeń*
*Jo: Mam kompleksy jak każdy w końcu, ale z tym da się żyć. Jestem taka jaka jestem i się nie zmienię*
Pierwsze piętro... jadalnia...
Heather: (powoli otwiera drzwi i wchodzi do pomieszenia. Widzi długi stół z dużą ilością krzeseł. Przy każdym miejscu znajdują się talerze i sztućce. Podchodzi do blatu i przygląda się rozłożonej mapie. Nagle koło jej ramienia przelatuje widelec, który spada na podłogę) Hej! Kto to rzucił?! (odwraca się i widzi jak drzwi samoistnie się zamykają)
(słychać dźwięk rozbitego talerza)
Heather: (odwraca z powrotem głowę w stronę stołu i tym razem widzi małe białe kawałeczki na podłodze) Kto tu jest?
(sztućce i talerze unoszą się do góry)
Heather: (poszerza oczy) Aaa! (pochyla się, a kuchenne przedmioty lecą w jej stronę. Szybko wchodzi pod stół, gdzie wookół zasłania ją obrus sięgający do ziemi) Na parterze sypialnia, a na piętrze jadalnia, powinno być na odwrót (cofa się do tyłu i na coś natrafia) Aaa! (odwraca się i widzi Camerona)
Cameron: To tylko ja
Heather: (z irrytacją) Co tutaj robisz? No tak głupie pytanie. Idź stąd to moje miejsce!
Cameron: Byłem tu pierwszy
Heather: Wynocha! (wypycha go po za obrus stołu) Albo czekaj (wciąga go z powrotem pod stół) Pomożesz mi zdobyć milion
Cameron: (niezadowolony) Nie chce, wolę działać sam
Heahter: (przystawia mu pięść do twarzy) Zrozumiałeś co powiedziałam?
Cameron: (wystraszony) Tak, tak!
Heather: (uśmiecha się wścibko) Dobry chłopak (poklepała go po głowie)
*kibelek zwierzeń*
*Cameron: (rozmyśla) Jak mogłem się tak ławo zgodzić? Wszystko przez mój głupi strach przed bólem fizycznym, ale jeśli będę dobrze kombinował to może uda mi się ją wyprowadzić w pole*
*Heather: Dzieciak jest dobry skoro dostał się kiedyś do finału, więc łatwo pójdzie znaleźć właściwą walizkę*
Cameron: Pierwsze, co musimy zrobić to się stąd wydostać
Heather: Wiadomo. Jednak chcę tą mapę ze stołu, żeby znać cały rozkład zamku. Idź zobacz czy jest bezpiecznie
Cameron: (przekłnął ślinę i wystawił głowę zza obrus rozglądając się) Droga wolna (wyczołgał się zza stołu, a za nim Heather) Lepiej, żebyśmy nie wstawali. W połowie między stufitem, a podłogą znajduje się czujnik, który uruchamia wszelkie pułapki
Heather: Tylko, że zależy mi na mapie
Cameron: Tak naprawdę to ta mapa nie- (przerwał zastanawiając się chwilę) nie pokaże nam pułapek
Heather: (przewróciła oczami) Ale pokaże jak poruszać się po zamku
*kibelek zwierzeń*
*Cameron: (zadowolony) Widziałem tą mapę. Leży tylko dla zmyłki, ale przynajmniej Heather wierzy, że jest prawdziwa. I mam pomysł jak się wymigać*
Heather: Przynieś mi tą mapę
Cameron: A nie możesz jej sama wziąść?
Heather: (mruży oczy) Powiedziałam, przynieś!
Cameren: (grymasząc) No już! (doczołgał się do strony stołu, gdzie była mapa. Podniósł jedną rękę w górę, żeby chwycić mapę, ale nie mógł nawet dosięgnąć krawędzi blatu)
Heather: (patrzy na to jak się trudzi) Prostej rzeczy nie umiesz zrobić (doczągała się do niego i szybkim ruchem ręki zgarnęła mapę) Tak to się robi
(następnie oboje zaczęli czołgać się do drzwi. Cameron wyciąga z kieszeni laserowe pióro i wycina kwadrat w drzwiach)
Heather: (uśmiecha się) Skąd masz ten laser?
Cameron: (wycina dalej) Skonkrułowałem pare lat temu będąc jeszcze w balonie (wyłącza pióro, a kwadrat z drzwi przewraca się na podłogę tworząc otwór) Gotowe (chowa pióro)
Heather: (przygląda się otworowi) Nie wydaje Ci się, że jest trochę za małe wyciąłeś?
(Cameron szybko wskoczył w otwór)
Heather: (zdziwiona) Natychmiast tu wracaj! (wyszła przez otwór i się w połowie zaklinowała) Ah? (próbowała przecisnąć tyłek, ale nie mogła)
Korytarz...
Cameron: (wstał i się podle uśmiechnął) Mnie się nie da wykorzystać (pokazał jej język)
Heather: (wściekła) Niech ja Cię tylko dorwę (zaczęła się wiercić i chciała dosięgnąć go rękami)
Cameron: (spadł mu uśmiech z twarzy) Żegnaj! (uciekł)
Heather: (przez zęby) To mała gnida!
Parter... Korytarz...
(Gwen, Anne Maria i Duncan idą w ciszy wzdłuż korytarza. Gwen ściska mocno walizkę, a Anne Maria co chwilę spogląda na nią)
*kibelek zwierzeń*
*Anne Maria: Nie mogę sobie pozwolić, żeby zwiali z walizką, dlatego bacznie ich obserwuje (zmrużyła oczy)*
Duncan: (przerywa ciszę) Bezsensu idziemy tymi samymi drogami, co pozostali. Inni już musieli je dokładnie prześledzić
Anne Maria: (marudnie) A widzisz inną drogę
(dochodzą do schodów)
Gwen: Tędy chyba nikt nie szedł
Anne Maria: (patrzy w górę i widzi jak od ściany do ściany wymachują młoty) Pewnie tam wysoko znajduje się klucz do naszej walizki (kieruje wzrok na Duncan'a) Mężczyźni mają pierwszeństwo
Duncan: (zdziwiony) Nie pisze się na to
Anne Maria: (patrzy na Gwen) Ty jesteś gotką, więc lubisz ból
Gwen: (uniosła brew w górę) Chyba żartujesz?
Anne Maria: Nikt z was nie pójdzie? Śmiało Gwen, przytrzymam walizkę (wyrwała jej)
Gwen: Jak taka mądra jesteś, sama idź (odebrała jej z powrotem walizkę)
Anne Maria: Nie, ty idź!
Gwen i Anne Maria: (odwróciły wzrok na Duncan'a) Idź Duncan!
Duncan: (krzywi się) Was jest dwie, a ja jestem jeden
Anne Maria: (przewraca oczami) Zgoda, ja pójdę (wyrywa Gwen znowu walizkę) Na wszelki wypadek wezne to ze sobą (ruszyła schodami w górę. Zatrzymała się przed pierwszym lecącym młotem i szybko przeszła kilka stopni. Następnie pochyliła się nad drugim młotem i dalej pobiegła w górę. Trzeciego młodu jednak nie zauważyła. Zamknęła oczy, a narzędzie zatrzymało się na jej twardych od lakieru włosach. Otworzyła oczy i zobaczyła, że cała mechanika zaczęła się psuć i przestała działać) A teraz po klucz! (jeszcze szybciej pobiegła dalej w górę)
Duncan: Ona ucieka!
Gwen: Za nią!
(oboje ruszyli w pogoń)
Czarny obraz...
Chef: (słychać tylko jego głos) Ciąg dalszy nastąpi...
MENU
- AKTUALNOŚCI
- ODCINKI
- O MNIE
- POSTACIE Z MOICH SERII
- SEZONY
- MOJE SERIE
- TOTALNA PORAŻKA: ŁOWCY SŁAWY
- TOTALNA PORAŻKA: GORĄCZKA ZŁOTA
- TOTALNA PORAŻKA: PO DRUGIEJ STRONIE REALITY-SHOW
- TOTALNA PORAŻKA: 12 GODZIN MĘKI
- TOTALNA PORAŻKA W INDIACH
- TOTALNA PORAŻKA NA LODZIE
- STUDIA TOTALNEJ PORAŻKI
- BOHATER TOTALNEJ PORAŻKI POWRÓT NA WYSPĘ
- MAMA TOTALNEJ PORAŻKI
- MORZE TOTALNEJ PORAŻKI
- MIŁOŚĆ TOTALNEJ PORAŻKI
- ORYGINALNE SERIE
- MOJE SERIE
- INFORMACJE NA TEMAT SEZONÓW
- MOICH SERII
- ORYGINALNYCH SERII
- ZWIASTUNY
- CZOŁÓWKI
- ZWYCIĘSCY I ELIMINACJE
- OPOWIEŚCI
- KONTAKT
Totalna PorażkoLandia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Total Drama Famous Hunters
Pozostałości
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~RESZTKI Z BLOGA~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Fajne ale chce więcej Courtney i Duncana i Gwen
OdpowiedzUsuńWłaśnie o wiele więcej Courtney i Duncana i Gwen
OdpowiedzUsuńa kiedy następny odcinek
OdpowiedzUsuń