Pierwsze
piętro... Korytarz...
(Cameron
idzie przed siebie i rozgląda się uważnie. Z nad przeciwka idzie Zoey, Mike i
Lindsay)
Cameron:
(szczęśliwy) Zoey! Mike!
Zoey i
Mike: (uśmiechają się) Cameron!
Lindsay:
(zdziwiona) Kto?
Cameron:
Jakie to szczęście, że was widzę
Lindsay:
(opiera ręce o biodra) Czy my się znany?
Cameron:
Tak, nie kojarzysz mnie?
Lindsay:
Jesteś taki malutki, że nie za bardzo
Zoey:
(rozgląda się) Korytarze się połączyły. Gdzie teraz mamy iść?
Lindsay:
(podskakuje) Może z powrotem do piesków!
Mike: (daje
rękę pod podbródek) Hmm... innej drogi nie ma jak tylko wrócić na trzecie
piętro
Zoey: Racja
Mike, ale musimy coś wymyśleć, żeby nas psy nie pogryzły
Lindsay:
(myśli) Gdybym nie miała swojego psa to jednego z tych słodziaków złapałabym do
klatki i wzięła do siebie!
Zoey: (nad
głową zapala jej się żarówka) To jest świetny pomysł Lindsay!
Lindsay:
Jaki pomysł?
Zoey:
Zasadzimy na psy pułapkę i ściągniemy je na pierwsze piętro
Lindsay:
(uśmiecha się) Złapiemy pieski do klatki?
Zoey: Niekoniecznie
do klatki, ale dzięki Ci Lindsay za podsunięcie myśli, bo mam plan
Lindsay:
(cieszy się) Jej!
*kibelek
zwierzeń*
*Lindsay:
(szczęśliwa) W końcu byłam przydatna!*
Mike:
(kładzie rękę na ramieniu Cameron'a) To wy już idźcie, a my was dogonimy. Potrzebuje
z Cam'em coś obgadać
Zoey:
(uśmiecha się) Dobra
(Zoey i
Lindsay poszły wzdłuż korytarza)
Cameron:
(zdziwiony) Co się stało Mike?
Mike: Jest
problem w tym, że moja osobowość wieloraka wróciła
Cameron: To
było możliwe, na razie nie pozbędziesz się tego tak szybko
Mike: Nie
chce się tego pozbywać, a wprost przeciwnie
Cameron:
(podnosi brwi do góry) O czym ty mówisz?
Mike:
(patrzy w dół) Wcieliła się we mnie nowa postać, która się zwie Arentino i
chciałbym... (podnosi wzrok na niego) …żeby Mike zniknął, a pozostał tylko
Arentino
Cameron:
(jeszcze bardziej zdziwiony) Co?! Dlaczego?
Mike:
(wzdycha) Zoey bardziej się podoba romantyczny Arentino, niż niezdarny Mike.
Chce to zrobić dla niej
Cameron:
(myśli na głos) Hmm... jest możliwość zatrzymania tego procesu choroby, tak aby
postać, która siedzi w twojej głowie zamieniła się z tobą na miejsca, wtedy
Arentino byłby tobą, a ty siedziałbyś w jego głowie. (normalnie) Pytałeś Zoey
czy ona na pewno chce Arentino zamiast Ciebie?
Mike: To
oczywiste, że ona chce Arentino
Cameron:
Pytałeś ją czy nie?
Mike: Nie
musiałem pytać. Widzę to po jej zachowaniu. Właściwie to czuje ja jako Mike, że
gdy tylko Arentino przybywa to flirtuje z nim. Po za tym Arentino to
odważniejsza i lepsza część mnie
Cameron:
(smutno) Ech... przykro mi jest to mówić Mike, ale może po prostu Zoey nie jest
Ci przeznaczona?
Mike: (też
zesmutniał) Może dla Mike nie, ale dla Arentino owszem, jest przeznaczona. Ja
nie chce niszczyć z Zoey żadnych relacji, bo mi zależy na niej, dlatego chce
się poświęcić
*kibelek
zwierzeń*
*Cameron:
Wydaje mi się, że Mike nie wie do czego jest w stanie doprowadzić zmianą
osobowości. Nawet może dość do długotrwałego uszkodzenia jego mózgu oraz to że
Mike może zniknąć na zawsze. Myśli, że będąc Arentino w środku będzie czuł to
co teraz, a nie wie jak bardzo się myli. (wzdycha) Nie mogę mu na to pozwolić*
Cameron:
Mike dużo szkód możesz tym narobić. Ja się do tego nie przyczynie aby pomieszać
Ci w mózgu
Mike: (zły)
Jak to się nie przyczynisz? Nie pomożesz mi Cam? Przecież jesteś moim
przyjacielem!
Cameron:
Tak, jestem, dlatego dla twojego bezpieczeństwa nie chce tego zrobić
Mike:
(marszczy brwi) Chyba musimy sobie inaczej pogadać. (łapie Cameron'a za
koszulke i podnosi do góry) Jeśli nie będę Arentino to odejdę od was. Nie będę się
zadać ani z tobą ani z Zoey. Chce lepszego siebie, chce lepiej dla Zoey i
również dla przyjaciół. Posłuchaj mnie więc Cam, bo możesz wiele stracić
Cameron:
(przełknął ślinę) Dobrze! Dobrze! Tylko opuść mnie!
(Mike
opuścił Cameron'a)
Cameron:
(staje na nogi i mówi niechętnie) Pomogę Ci Mike, ale musze sam opracować
sposób, żeby wiedzieć jak mogę zamienić wasze osobowości
Mike:
(uśmiechnął się) Dzięki i za razem sorki Cam, ale jest to dla mnie ważne
Cameron:
(wciąż mówi niechętnie) Według życzenia Mike
Ten sam
korytarz... Kawałek dalej...
(Zoey i
Lindsay stoją przed podnośkiem)
Zoey:
(rozmyśla) Coś długo ich nie ma. Może się im coś stało?
Lindsay:
Komu?
Zoey:
Mik'owi i Cameron'owi
Lindsay: Że
komu?
Zoey:
(zaczyna uśmiechać się na zbliżających się chłopców) O właśnie idą!
Mike:
(również uśmiechnięty) Już jesteśmy
Lindsay: To
na was tak długo czekamy?
Mike:
Musieliśmy z Cam'em coś pilnie obgadać i trochę nam zeszło. Prawda Cam?
Cameron: (niezadowolony)
Tak... tak prawda
Zoey: Nie
ważne. Lepiej zacznijmy robić tę zasadzkę
Pod murami
zamku... Podziemia...
(Jo i Brick
krążą w kółko idąc blisko ścian. Jo co kawałek wali pięścią w ścianę)
Jo:
(wściekła) Gdzie jest ten klucz?!
Brick: Może
poszukajmy na powierzchni?
Jo: Nie!
Jak tu znaleźliśmy walizkę to tutaj musi być!
Brick:
(stanął) Tutaj nic nie ma
Jo: (też
stanęła) Nie uważasz, że za 6 godzin, które tu jesteśmy inni już mogli wybrać
klucze?
Brick: Ale
jeśli okazałoby się że klucz do naszej walizki jest na powierzchni to bezsensu
tutaj szukamy
Jo: Ja
wierze w to że ten klucz tutaj będzie, bo jak była walizka to również i klucz
Brick: No
tak, klucz był, ale nie ten co trzeba
Jo: To
pewnie nasz klucz ktoś ma! (zaciska zęby i próbuje otworzyć walizkę) Otwieraj
się puszko! (rzuca o ziemie) OTWÓRZ SIĘ NATYMIAST! (kopie walizkę i uderza się
w nogę) Aaaaał! (zaczyna podskakiwać na jednej noce)
*kibelek
zwierzeń*
*Jo: (w furii) NIECH CIE LICHO WEŹMIE CHRIS!*
(Brick
próbuje podnieść walizkę, ale Jo go uderza w rękę)
Jo: Zostaw!
Brick:
(krzywi się) Ałaa! Za co?!
Jo: (staje
normalnie i zabiera walizkę) Najlepiej niech walizka pozostanie w moich rękach
Brick:
(wzruszył ramionami) W jakim kierunku teraz idziemy
Jo:
(grymasząc) Wydostańmy się z tej nory
Brick:
(uśmiechnął się) Tak jest proszę panią
Parter... Korytarz...
(Jo i Brick
wychodzą z dziury)
Brick: Od
czego zaczniemy?
Jo: Od
znalezienia tych idiotów. Ukradniemy im klucze i walizki
Brick:
(zmieszany) Ale kradzież jest... umm... wbrew zasadą!
Jo: Całe to
show jest wbrew zasadą
Brick: Nie
mogę tego zrobić. Zawiodę mojego tatę, który jest wojskowym!
Jo: (zła)
Wymiękasz?! (kładzie walizkę i podwija rękawy)
Brick:
(opuszcza głowę) Będzie po twojemu Jo
Jo:
(uśmiecha się) I to rozumiem
*kibelek
zwierzeń*
*Brick:
(patrzy prosto do kamery) Wybacz tatusiu*
Drugie
piętro... Korytarz...
(Lightning
czołga się po podłodze i wytęża węch)
*kibelek
zwierzeń*
*Lightning:
(napina muskuły i je całuje) Sha-ba! Lightning jest mądry! Czołgam się po
podłodze próbują wytropić walizkę! (palcem pokazuje na głowę) Tutaj trzeba mieć
mózg! Lightning'owi nikt nie dorówna!*
Lightning:
(czołga się dalej i przy ścianie mija malutki schowek. Jeszcze bardziej wytęża
węch i zatrzymuje się) Czuję... (cofa się do schowka i obwąchuje go. Następnie
otwiera drzwiczki) ...białko! (wkłada rękę do schowka. Rękę przygniata mu
pułapka na myszy) Ałaaa! (trzepie ręką i zrzuca pułapkę) Chodźcie delicje!
(wyjmuje torbę papierową) Ale Lightning ma szczęście! (siada na podłodze po
turecku i otwiera torbę nasypując sobie białko do buzi) Ał! (przygryza coś
twardego. Wyjmuje klucz z ust i go wyrzuca) O mało nie złamałem zęba! (nasypuje
sobie więcej białka do ust. Orientuje się, co wyrzucił i rzuca torbę z
białkiem) Klucz! (czołga się szukając klucza) Gdzie ja go wyrzuciłem?! (z
sufitu leci na niego biały proszek) Ah co jest?! (oblizuje się) Mhmm białko!
(widzi, że podłoga jest cała zasypana) Jak Lightning teraz znajdzie kluczyk?!
*kibelek
zwierzeń*
*Lightning:
No dobra Lightning jest mądry, ale nie na tyle mądry na ile przypuszczał.
Właściwie to jest mądry tylko próbują Lighning'owi utrudnić! Daj mi jakieś fory
Chris!
*Chris:
(mówi z głosików w kibelku zwierzeń) Hahaha! Chyba żartujesz Lightning? Ja tu
nie jestem dobry wujek, pamiętasz?
*Lightning:
(rozgląda się po pomieszczeniu) Gdziekolwiek Chris jesteś, Lightning dopisuje Cię
na czarną listę swoich wrogów!
*Chris:
(dalej z głośników) Co mnie to obchodzi brachu? Zresztą chcesz, żebym pozbawił
Cię szansy o milion?
*Lightning:
Nie zrobisz tego!
*Chris: (z
głosików) To szukaj, bo Cię wyeliminuje jak Bridgette i Trent'a
*(Lightning
otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Chris przerywa mu)
*Chris: (z
głośników) Tylko jedno słowo, a wypadasz z gry!
*Lightning:
Ale Lightning-
*Chris: (z
głośników) Doigrałeś się!*
Chris:
(mówi z głośników na cały zamek) Lightning opuszcza poszukiwanie o milion!
Lightning:
(wściekły) NIEEEEE!
Chris: (z
głośników na cały zamek) Z szesnastki zrobiła się z was trzynastka, wiecie co
to oznacza? Macie coraz większe szanse na znalezienie kasy. No chyba, że ktoś
już walizkę z milionem znalazł... albo klucz do tej walizki... ale tego wam nie
powiem! Haha! Pechowa trzynastka! Dla mnie szczęśliwa, bo uwielbiam was gnębić.
Życzę powodzenia!... Oczywiście żartowałem! A i jeszcze jedno... podoba mi się
ta eliminacja, więc jak tylko podpadniecie, powiecie papa mamono!
Ostatnie
piąte piętro... Komnata...
Courtney:
(niezadowolona rzuca walizką o podłogę) Do żadnej klucz nie pasuje!
Scott:
(rozmyśla) Pewnie pozostałe klucze znalezione przez innych w większości będą
pasować do tych walizek
Courtney:
To wyzwanie jest tak ułożone, że nikt nie jest w stanie znaleźć pieniędzy!
Scott:
Gdyby się nie dało to Chris nie kazałby nam szukać
Courtney:
(w złości zamyka przez chwile oczy) Nie możemy się poddawać (otworzyła oczy i
popatrzała na niego)
Scott: Mam pomysł. Ty zostań tutaj i pilnuj aby nikt
nie wszedł, a ja pójdę poszukać kluczy
Courtney:
(krzywi się) Nie zgadzam się na to! Sam zostań tutaj, a ja poszukam kluczy
*kibelek
zwierzeń*
*Scott: Czy
ona myśli, że mogę ją oszukać? (uśmiecha się wścibsko) W sumie mogę*
*Courtney:
(wkurzona) Nie mam pojęcia czy on jest szczery ze mną czy tylko pogrywa. Na
pewno wiem jedno. Muszę trzymać oczy szeroko otwarte*
Scott:
(przewraca oczami) Ktoś musi tu zostać!
Courtney:
Wiem! Zablokujemy drzwi i pójdziemy razem
Scott:
Hmm... w sumie możemy tak zrobić, ale jeśli ktoś wykradnie nam te walizki to
wina będzie leżała po Twojej stronie!
Courtney:
Po mojej stronie?! Znaleźliśmy to miejsce razem! Zaleźliśmy pozostałe klucze
razem! Więc trzymać się przez cały czas też będziemy razem! Tym bardziej, że
dzielimy kasę na pół!
Scott:
(milczy, a za chwilę się uśmiecha) Masz rację Court (uśmiecha się jeszcze
szerzej)
Courtney;
(zdezorientowana) Nie mów do mnie Court, tylko Courtney. I czemu ty się tak
uśmiechasz?
Scott: Lubię
jak krzyczysz na mnie
Courtney:
(uśmiecha się również) Cieszę się, że Ci to nie przeszkadza (przestaje się
uśmiechać) Idziemu po te klucze?
(Scott
skinął głową, a następnie oboje weszli do windy)
Winda...
(Scott
zaczął przybijać deski w drzwiach, żeby zasłonić pomieszczenie)
Courtney:
Myślisz, że nikt tego nie zerwie?
Scott:
(zadowolony) Jeśli na farmie zatrzymało to stado świń przed ucieczką to i nikt
nie będzie miał na tyle siły, żeby te deski powyrywać (skończył przybijać)
Courtney: A
jak my się dostaniemy z powrotem do środka?
Scott: Sam
to przybijałem, więc wiem jak temu zarazić
Courtney:
(krzyżuje ręce) Obyś się nie mylił
(Scott
ponaciskał guzki w windzie i winda ruszyła do góry. Zauważyli, że regał jest
wybity)
Czwarte
piętro... Biblioteka...
(Courtney i
Scott wchodzą do środka. Scott podnosi regał i zasłania dziurę. Po tym oboje
udają się do wyjścia)
Trzecie
piętro... Korytarz...
(Courtney i
Scott podchodzą do dziury, gdzie wcześniej schody się rozsypały)
Courtney: I
jak teraz zejdziemy?
Scott: Masz
może linę?
Courtney:
(podnosi brwi do góry) A skąd ja mam mieć przy sobie linę?
Scott: A
lasso?
Courtney: A
czy to nie jest to samo?!
Scott:
(kręci głową) Wy miastowi to nic nie macie (podszedł do drabinki i zaczął za
nią szarpać)
Courtney:
Co ty robisz?
Scott: Nie
widzisz? Próbuję zerwać drabinkę, żeby potem spuścić ją na drugie piętro
Courtney:
Nie rób tego, bo-
(Nie
dokończyła, bo Scott zdążył zerwać drabinkę)
Courtney:
(poszerza oczy) Ty kretynie! Nie dostaniemy się na górę przez Ciebie!
Scott:
(zły) Przecież my mamy dostać się na dół a nie na górę!
Courtney: A
z powrotem do walizek jak wrócimy?!
Scott:
(uspokaja się) Emm... o tym nie pomyślałem
Courtney:
(podchodzi do niego i zabiera mu drabinkę. Wraca do wnęki gdzie nie ma schodów
i spuszcza drabinkę) Nie mam do Ciebie nerwów! Chodź już. Potem coś wykombinujemy
(zeszła na dół)
Drugie piętro...
Korytarz...
(Courtney
puszcza się drabinki i idzie w prawą stronę. Za chwilę na piętro wchodzi Scott
i rozgląda się. W końcu wybiera drogę i idzie w lewo)
Scott:
(idzie przed siebie) Courtney? Courtney
może poczekasz na mnie, bo Cię nie
widzę? (idzie dalej) Courtney?!
(Duncan
idzie z przeciwnej strony. Widząc Scotta zatrzymuje się)
Scott:
(również się zatrzymuje) Hej, nie widziałeś może Courtney?
Duncan:
(krzywi się) Nie, nie widziałem (mruży oczy)
Scott:
Gdzieś mi zginęła, a mieliśmy się trzymać razem
Duncan:
(lekko podnosi mu się ciśnienie) Jesteś Scott, tak?
Scott: No
tak, przecież mnie widziałeś już na wyspie
Duncan:
(uderza pięść o dłoń) Mam ochotę Ci w tłuc, może mi wytłumaczysz... (wściekle)
... Z JAKIEGO POWODU?!
Scott:
(podnosi dwie ręce na wysokości twarzy) Whoa, kolego, przecież Ci nic nie
zrobiłem. Chyba, że Ci chodzi o tą walizkę, to chyba zdajesz sobie sprawę, że
to jest rywalizacja?
Duncan:
Błagam Cię! O żadnej walizce teraz nie mówię!
Scott:
(lekko wystraszony cofa się do tyłu) Nie mam pojęcia o co Ci chodzi!
Duncan:
(robi krok do przodu) Czemu ona zwraca uwagę na Ciebie?!
Scott: Kto?
Gwen?
Duncan:
(wzdycha) Nie Gwen! Courtney!
Scott: Aa
Courtney! (rozmarzony) Ona jest słodka i ładna i bardzo w moim typie i-
(przerywa
kiedy Duncan wściekły podchodzi do niego, wtedy Scott zaczyna uciekać w krzyku)
Scott:
Aaaa!
Duncan:
(zatrzymuje się) Tchórz!
*kibelek
zwierzeń*
*Duncan:
(zdezorientowany) Co ona w nim widzi?!*
Piwniczka...
Anna Maria:
(spada ze schodów na podłogę. Powoli wstaje i łapie się za głowę) Ał! (łapie
równowagę i się prostuje) Gdzie ja jestem? (zaczyna chodzić po pomieszczeniu i
podchodzi do regału ze słoikami. W jednym z nich widzi klucz. Bierze go, ale ma
problem odkręcić. Rzuca słoik na podłogę, który się rozbija) W dobre miejsce
trafiłam! (schyla się i zabiera kluczyk. Wtedy spada na nią pajęczyna) O fuj!
Co to za okropieństwo?! (z sufitu jakieś macki podnoszą ją do góry) Aaa!
(dziewczyna znika zza kamery)
Plac
zamkowy...
Heather:
(wychodzi na zewnątrz zamku) Wreszcie jakieś normalne powietrze
Harold: (z
góry) Pomocy!
Heather:
(słyszy głos i się rozgląda) Kto? Gdzie? (spogląda w górę i zauważa Harold'a, a
następnie zaczyna się śmiać)
*kibelek
zwierzeń*
*Harold: (zdruzgotany)
Dlaczego ja musiałem trafić na Heather?!*
*Heather:
Świetnie! Jak mu pomogę to będę mieć pomocnika. Niestety nędznego, ale lepszy
Harold niż nikt*
Heather:
Pomogę Ci, jak ty pomożesz mnie!
Harold: Nie
potrzebuje od Ciebie pomocy, lepiej jak sobie tutaj pobędę!
Heather:
(zła) Wolisz tak tkwić, czy zdobyć walizkę?!
Harold:
(zastanawia się) Przecież i tak mnie będziesz próbowała wykiwać!
Heather:
(wściekła) Grr!
Kamerostacja...
Chris:
(siedzi na fotelu i klika guzik na pilocie zatrzymując na ekranie moment, w
którym są Harold i Heather. Odwraca się i mówi wprost do kamery) Czy Harold
przełamie się i skorzysta z pomocy Heather? Czy może Heather zmieni zdanie i
ode chce jej się pomocnika? Co stało się z Maria Anna? (chichocze) I czy
wyjdzie z tego żywa? Czy Duncan dorwie Scott'a przez jego lekką-chorobliwą-zazdrość
o Courtney, mając myśli o niej nawet po tym co jej zrobił? Czy Scott wyjdzie z
tego cały? Czy Courtney zorientuje się że Scott za nią nie idzie? I czy
wcześniej nic jej się nie przytrafi? Gdzie poszła Gwen po tym jak zerwała z
Duncan'em? (patrzy na inne ekrany) Zniknęła mi gdzieś... ale to nie ważne! Czy Lightning oraz Bridgette i Trent poradzą
sobie z tym, że zostali wyeliminowany? I czy nie narobią mi kłopotów? Czy Jo
zacznie nieczystą grę? Czy może Brick przekona ją do czegoś innego? Czy Mik'owi
uda się osiągnąć cel i stać się Arentino już na zawsze? I Czy Zoey naprawdę by
tego chciała? Czy Cameron wpadnie na sposób, żeby pomóc Mik'owi? I czy Lindsay
pomysł na pułapkę wypali? Strasznie dużo tych pytań wyszło. Na te i inne
pytania odpowiedzi znajdziecie w kolejnej części Totalnej Porażki: 12 godzin
męki!
Hej, tutaj stara Daisy po tak długim czasie. Możliwe, że ktoś chociażby trochę pamięta, heh. Otóż moja historia z totalną porażką skończyła się już dawno, a w akcie hmm...desperacji (?) skasowałam bloga, by zamknąć pewien rozdział w swoim jakże ekscytującym życiu. Naprawdę wstyd mi teraz, że oficjalnie nie pożegnałam osób, z jakimi utrzymywałam kontakt na blogosferze. Jednak od czasu do czasu wchodzę na blogi, które jeszcze funkcjonują, bądź przynajmniej nie zostały skasowane. Tak też robię u Ciebie, moja droga Andziu. :> Jakże się zdziwiłam, gdy w końcu dodałaś jakiś wpis. Naprawdę Cię podziwiam, że nadal prowadzisz tego bloga. W końcu ile to już lat... Jedno wiem na pewno, nadal lubię czytać Twoje opowiadania. Może i nie ekscytuję się tak, jak to robiłam spory czas temu (w fazie wielbienia tp), ale wciąż sprawiają mi one radość. Przypominam sobie czas, kiedy pisałyśmy w większej grupie. Każda z należących do niej osób była towarzyska i miła względem innych, a przede wszystkim kochała tę bajkę, dlatego tak łatwo szło nam się dogadać, heh. :)
OdpowiedzUsuńCóż, na tym chyba skończę. Będę Cię nadal odwiedzać, możesz być tego pewna. Cieszę się bardzo, że "żyjesz" na blogu.
Gdybyś miała przypadkiem czas, tak...popisać, po prostu pogadać, to daj znać, a ja wyślę Ci mój e-mail, bądź cokolwiek innego. Dowiedzieć się, jak tam życie leci, może poznać się lepiej? Wcześniej nie było na to okazji, zwykle pisałyśmy w komentarzach jedynie opinie o swoich opowiadaniach, nie zagłębiając się przy tym bardziej w życie prywatne.
Powodzenia, ślę dużo weny i czekam na kolejne ciekawe wpisy. Może prowadzisz jakieś inne blogi? O innej tematyce? Ja wręcz zakochałam się w anime (już szmat czasu temu prawdę mówiąc) i prowadzę o jednym z nim bloga, ale to już mniej ważne.
Ślę pozdrowienia i bywaj. :>
Dawna Daisy.
Oj, wybacz, nie sądziłam, że tak się rozpiszę. Po prostu krócej nie potrafię. ^^''
UsuńDawna Daisy.
Pamiętam Cię Daisy! Oczywiście jak chcesz to możemy porozmawiać. Jeśli chodzi o mnie to trudno mi jest rozstać się z tym co stworzyłam pare lat temu szczególnie jak widzę ile osób tutaj wchodzi i śle mi te cudowne komentarze. Czuje się przez to że coś osiągnęłam i mogłam dać innym radość z tego, między innymi chodziaż by tobie. To sprawia, że wiem co chciałabym w życiu robić, ale boję się że może to być zły wybór i w Polsce zostane bez pracy. Dzisiaj spojrzałam na kilka odcinków napisanej przeze mnie serii- Mama Totalnej Porażki i tylko pomyślałam 'Matko ile ja błędów zrobiłam' ale bardzo mnie śmieszyły aż nie pamiętałam, że ja byłam w stanie coś takiego wymyślić. Teraz rozsądniej podchodzę do pisania owych mych dzieł. Zniknęłam z bloga jak była przerywa prawie dwuletnia między Totalną Porażką w trasie a Totalną Porażką Zemsta Wyspy. Wtedy zebrakło weny i zaczął się taki mały nie posmak po tym jak z Ezekiel'a zrobili coś jak takiego zombie, Alejandro wsadzili do robota i jeszcze to że Duncan zdradził Courtney z Gwen zostawione bez wyjaśnienia. Następne co pogorszyło sprawę to sezon z nowymi postaciami, który kompletnie wydał mi się przekoloryzowany tym, że Dakota stała się potworem, Mike udawał dziwnych gości i Scott, który został wsadzony do nie wiadomo czego typu 'robota' po tym jak go Kieł zaatakował. W wakacje wzięła mnie faza, że ja czegoś takie nie zostawie i stworze coś lepszego. Tak powstała Totalna Porażka: 12 godzin męki, ale tego nie skończyłam, bo nadeszły znowu inne rzeczy w moim życiu. Cieszę się, że trafiłam w to żeby połączyć Scott'a i Courtney aby współpracowali ze sobą. Scott dążył podstępem, a Courtney zawsze do wygranej i tak mi to przypasowało. A potem spotkała mnie niespodzianka. W Totalnej Porażce Plejadzie Gwiazd Scott i Courtney nawiązali ze sobą relacje. Spodobało mi się to i wróciłam. Dokończę Totalną Porażkę: 12 godzin męki i po tym możliwe, że opublikuje pewien odcinek specjalny podsumowujący dwa lub trzy sezony (jest już w trakcie pisania). Dalej nie wiem czy wymyślę coś nowego czy zacznę przetłumaczać z angielskiego na polski pewne sezony/opowiadania napisane przez innych ludzi z za granicy, które są naprawdę warte uwagi. Angielski dużo osób zna, ale żeby się nie wysilać ja powołam temu zadaniu a przy okazji mnie to bardzo pomoże i nie będę musiała znikać z bloga. Widzisz ja też się rozpisałam przekazując istotne lub mniej istotne wiadomości :)
Usuń