Scott tym razem się nie bał, że był na celowniku. Owszem
podniósł ręce w górę tak jak to się robi w takiej sytuacji, ale to nic nie
dowodziło. Zmrużył oczy i zacisnął zęby „Wiedziałem, że nawet mi broń
zabierzesz” mruknął
„Czemu teraz udajesz bohatera?” spytał z pogardą „No dalej,
trzęś się ze strachu!”
Zamiast jednak tego Scott podszedł bliżej
„Hej! Co ty robisz?” zdziwił się Duncan i z każdym krokiem
Scotta cofał się „Stój, bo inaczej strzelam!”
Scott jednak podszedł tak blisko, aż lufa dotknęła jego
torsu „Na co czekasz?!” wykrzyczał mu w twarz
Duncan chwycił za spust i strzelił… ale okazało się, że broń
wcale nie była nabita „Ha ha ha” zaśmiał się nie śmiało
Scott chwycił za broń i wyrwał mu z ręki „Z racji tego, że
to moja broń to wiedziałem, że nie wystrzeli”
„Posłuchaj” odezwał się szybko Duncan „Nie kombinuj nic, bo
ja mam jeszcze jedną broń i tamta jest na pewno nabita. Możemy jednak iść na
pewien układ”
„Nie chce mieć z tobą żadnych układów” odrzekł Scott bez
zastanowienia
„Nie możesz odmówić. Spójrz, i ja i ty chce odnaleźć
Courtney, tylko ja ze względu na to że mam do niej jedną sprawę. Podarowałem
jej kiedyś pewną rzecz i chce to odzyskać”
„Po pierwsze nie chce odnaleźć Courtney, po drugie nie chce,
żebyś ty się do niej zbliżał, a po trzecie, co to za rzecz?” Scott spytał
zaciekawiony
„To moja sprawa, co to za rzecz. Dla Ciebie pewnie pierdoła,
a dla mnie bardzo ważna” Duncan mówił normalnie
„Jak mam Ci ufać?”
„Odzyskamy tylko tą jedną rzecz i się zmyjemy”
„Nie wierze Ci, ale niech Ci będzie” Scott przewrócił oczami
Duncan popatrzał w stronę drogi, gdzie pojechała wcześniej
limuzyna „Pójdziemy prosto i zobaczymy gdzie dojdziemy”
„I to cały twój plan?” skrytykował go Scott
„A masz lepszy?” warknął
„Prowadź” zgodził się niezadowolony
Nad ranem chłopcy dotarli pod ogromną posiadłość. Obaj byli wykończeni
podróżą, ponieważ szli całą noc nie wiedząc nawet, gdzie zajdą
„Daleko jeszcze?” spytał Scott zmęczony. Nie czekał na
odpowiedź. Spojrzał na wille, która stała przed nim „Niektórym to się nieźle
żyje” stwierdził oglądając dom
Duncan za bramą zauważył białą limuzynę „Patrz” wskazał
palcem na limuzynę
„Bogaci są to przecież nic dziwnego, że mają limuzynę”
odparł Scott
„Taką samą limuzyną jechała Courtney” przypomniał Duncan
„Chyba nie myślisz, że ona by mogła tutaj mieszkać. Pewnie
tą limuzynę wynajęła, żeby dobrze się zaprezentować”
„Wątpię, żeby wynajmowała limuzynę tylko na chwilę”
stwierdził Duncan i chwycił się ogrodzenia
„Ty poważnie tak?” spytał Scott i chwycił go za ramię
„Będziesz miał problemy za włamanie”
„Od kiedy ty się mną przejmujesz?” parsknął
„Od momentu, kiedy tu stoję i mogę być posądzony o
współuczestnictwo!”
„Courtney musi tu mieszkać. Ostatnio wygrała sprawę sądową z
McLeanem i dostała jakieś pieniądze, dlatego się tutaj przeprowadziła”
„A ty skąd to wiesz?” zdziwił się Scott dowiadując się coraz
więcej
„Czy ty musisz zadawać za dużo pytań?” znowu chwycił się
ogrodzenia „Podsadź mnie”
Scott skinął głową i pomógł mu się wdrapać. Duncan źle
zeskoczył i upadł na trawnik. Za chwilę zobaczył obok siebie Scotta
„Jak ty się tu dostałeś?” spytał Duncan podnoszą się i
otrzepując
„Brama była otwarta” odpowiedział normalnie
„Pff” parsknął Duncan i ruszył w stronę drzwi
Scott podążył za nim. Oboje byli już prawie pod samymi
drzwiami. Duncan robiąc ostatni krok poczuł, że zaklinowała mu się noga. Jedna
z kostek chodnikowych się zapadła. Za chwilę rozległ się dźwięk alarmu
„Pomóż mi!” krzyknął Duncan do Scotta
„Nie chce, żebym w tym siedział!” krzyknął zdezorientowany
„Jak mi nie pomożesz to znajdę Cię i tego pożałujesz!”
Scott jednak postanowił mu pomóc. Chwycił Duncana za ręce i
zaczął ciągnąć do siebie
W środku willi w jednym z pokoi, Courtney spała sobie w
wielkim łożu. Na dźwięk alarmu gwałtownie obudziła się. Podniosła się do
pozycji siedzącej i zdjęła opaskę z oczu „Lier!” zawołała, ale nikt do niej nie
przyszedł i alarm nie ucichł „Lier!” zawołała jeszcze raz, ale nadaremnie. W
końcu wstała na nogi i podeszła do okna. Tam nie widziała nikogo. Szybko
zebrała się i pobiegła na dół do drzwi głównych.
„Szybciej!” krzyknął Duncan do Scotta z racji takiej, że
cały czas jego noga była zaklinowana
„Staram się!” odrzekł Scott. Po chwili udało mu się wydostać
nogę Duncana
„A teraz w nogi” mruknął Duncan, ale było już za późno
Główne drzwi otworzyły się i stanęła w nich Courtney.
Dziewczyna przed oczami ujrzała dwóch chłopców, którzy byli prawie gotowi do
ucieczki. Zaniemówiła.
„Co za widok” powiedział Duncan i się uśmiechnął nieśmiało
ze względu na włamanie
„Daruj sobie” odezwała się zła „Tego się nie spodziewałam.
Już wasz pobyt w restauracji mnie zszokował. Jak wyście to miejsce odnaleźli?!”
„Po prostu szliśmy przed siebie” odpowiedział Scott
„Zamknij się” szepnął do niego Duncan „Może jak już tu
stoimy to zaprosisz nas do środka Courtney?”
„Wynoście się!” krzyknęła
„Oh daj spokój!” wkurzył się Duncan „Całą noc szliśmy tu
tyle mil, żeby do Ciebie trafić. Jesteśmy zmęczeni, spragnieni i głodni! Nic
nie jadłem tyle czasu, bo ten leszcz, nawet nie potrafił sobie za opatrzeć
dobrze lodówki!”
„Nikt Ci nie kazał do mnie przychodzić!” odezwał się Scott
również wnerwiony
„Dobrze” powiedziała Courtney „Wejdźcie do środka” odsunęła
się, żeby ich wpuścić
Wszyscy w trójkę weszli do środka
„Tylko nic nie ruszać, bo jak coś ukradniecie i sprzedacie to ja
się tego dowiem i wyśle was za kratki” mruknęła dziewczyna idąc pierwsza „Szczególnie
to się dotyczy Ciebie Duncan”
Chłopcy pierwsze co zauważyli w środku to basen
„Po co Ci basen w domu?” spytał Scott
„Bo mogę sobie na to pozwolić” odparła szybko
Nagle pojawił się kamerdyner „Przepraszam o pani, ale musiałem
wyłączyć ten alarm. Sprawą włamania zająłem się od razu i policja jest już w
drodze”
„Odwołaj natychmiast policję Lier! Nie widzisz, że mam
gości?” powiedziała Courtney z pogardą
Kamerdyner bardzo się zdziwił jak zobaczył gości Courtney,
ale tylko przytaknął „Dobrze, proszę pani” oddalił się
„Macie się w co przebrać?” spytała dziewczyna
Oboje skinęli głową, bo mieli na sobie stare ubrania pod
garniturami
„Lier!” zawołała
Kamerdyner szybko wrócił na miejsce
„Zaprowadź ich do pokoi gościnnych, a następnie każ przygotować
śniadanie”
„Ale nie zdążyłem jeszcze odwołać policji” Lier tłumaczył
się niewinnie
„Mów co Ci każe!”
Lier skinął głową „Proszę panów za mną”
Chłopcy poszli za Lierem na pierwsze piętro
„Panowie, tutaj są wasze pokoje” wskazał na jedne i na
drugie drzwi „Proszę sobie wybrać, który z panów jaki chce. A ja idę się udać
powiedzieć kucharzowi, żeby przygotował śniadanie. Jak usłyszą panowie
dzwoneczek to znaczy, że proszę zejść na dół do jadali. Jadalnia jest zaraz po
prawej stronie jak zejdą panowie na dół, a jakby panowie nie mogli znaleźć…”
„Tyle wystarczy, poradzimy sobie” przerwał mu Duncan
„Oczywiście proszę pana” Lier się oddalił
Scott otworzył drzwi do jednego z pokojów „Ale wypas!”
krzyknął podekscytowany „To ile ona dostała tej kasy od Chrisa?”
Duncan spojrzał przez ramie Scotta do jednej z sypiali „Nie
wiem, ale widać, że nie mało” odparł zdziwiony
Sypialnie gościnne chłopców były urządzone po królewsku.
Pościel na łóżkach była jedwabna, wykończenia dekoracji były srebrne lub złote,
naprzeciwko łóżek wisiał telewizor 70 calowy, do tego kino domowe, konsola do
gier… wszystko czego można było chcieć w takiej sypialni. Oboje weszli do
osobnych pomieszczeń i się zamknęli.
Po jakimś czasie chłopcy usłyszeli dźwięk dzwoneczka, co
oznaczało, że mieli zejść na śniadanie. Obaj wyszli z sypiali i zeszli na dół.
Skręcili w prawo i otworzyli pierwsze drzwi. Udało im się trafić do jadalni
„Wszyscy na panów czekają” powiedział kamerdyner stojąc obok
stołu. Za chwilę skrzywił się jak zobaczył jak są ubrani goście
„Jak wszyscy, jeśli tu jest tylko Courtney?” spytał Scott
„Echem!” odkaszlnęła Courtney patrząc zabójczym wzrokiem na
Scotta „Dziękuje Lier, możesz już iść”
„Dobrze, proszę pani” Lier się oddalił
Courtney siedziała na środku jako gospodarz „Zajmijcie
miejsca i jedzcie” powiedziała oschło
Scott i Duncan usiedli naprzeciwko siebie zaraz przy
Courtney
„Nie będę mieć dzisiaj przy jedzeniu służby, bo nie umiecie
się zachować” powiedziała przewracając oczami
„Nawet lepiej, nikt się nie będzie patrzał jak jem” odparł
zadowolony Duncan i spojrzał na talerz. Było na nim coś, czego jeszcze nie
widział i nie jadł „Co to jest?” spytał
„Piadina”
„Pianino?” zdziwił się Scott „Tak to się nazywa?”
„Nie pianino, tylko piadina” poprawiła zła
„Przecież to jakieś ciasto z pomidorem i sałatą w środku”
stwierdził Duncan „I ja mam sobie tym pojeść?”
„Grr!” warknęła „Jak nie chcecie to nie jedzcie!”
„A można coś na dokładkę?” spytali obaj w tym samym czasie
„Nie zaczekacie do obiadu?” po ich minach widziała, że nie „Lier!”
Kamerdyner natychmiast się zjawił „Wołała pani?”
„Powiedzcie, co chcecie zjeść”
„Omlet” powiedział Scott
„A ja jajecznice” odparł Duncan
„Na jajkach przepiórczych czy strusich?”
„Że co?” zdziwił się Duncan „Na kurzych”
„A ja chce na strusim ten omlet” podekscytował się Scott
„Już się robi. A czy pani Courtney też coś sobie życzy?”
c.d.n...