Pewnego dnia Courtney dowiedziała się od prawników, że wygrała sprawę sądową. Od lat procesowała się o fakt, że umowa, która obowiązywała w ‘Totalnej Porażce’ była niezgodna z wymaganiami jacy ustalili sponsorzy. Sąd przyznał jej milion dolarów odszkodowania, które musiał wypłacić Chris McLean. Dla niego ta kwota była niczym w przeciwieństwie do tego ile zdążył zarobić przez całe życie będąc prowadzącym w reality-show. Courtney za tą kwotę wyjechała do Mondrealu w stanie Ontario w Kanadzie. Tam kazała wybudować sobie wille z ogromną fontanną przed głównymi drzwiami oraz z basenem na dachu. Była szczęśliwa czując się jak bogaczka. Tego właśnie pragnęła. Żyć w luksusie.
Na parterze, kiedy tylko weszło się do willi pierwsze co
rzucało się w oczy to prostokątny basen. Wokół basenu było dużo przeróżnych
egzotycznych roślin i drogocennych rzeźb.
Wieczorem Courtney
siedziała na materacu w oświetlanym basenie i sączyła koktajl. Przez słomkę
pociągnęła ostanie łyki „Lier!” zawołała
„Tak, pani?” spytał kamerdyner podchodząc do niej
„Zrób mi jeszcze jeden koktajl, tylko tym razem dorzuć
więcej lodu” podała mu szklankę
„Już się robi pani” kamerdyner wziął szklankę i szybko się
oddalił
„Ahh!” mruknęłam Courtney
„To jest życie” uśmiechnęła się „Warto było się trochę namęczyć, żeby
teraz godnie żyć!”
Gdzieś w lesie, nie wiadomo gdzie dokładnie, Scott miał swój
kemping. Jeden, długi, wąski domek wystarczał mu do tego, żeby przeżyć każdy
dzień. Każdy z zawodników ‘Totalnej Porażki’ miał chwilę przerwy na odpoczynek
w swoim domu przed rozpoczęciem nowego sezonu. Rodzice Scotta dumni ze swojego
syna postanowili kupić mu kemping o którym dawno marzył. Oczywiście tak jak
każdy, Scott chciał mieć swój duży dom oraz do tego farmę, na której rozwinąłby
swój biznes, ale to dopiero kiedy zarobi na tyle że mu się uda spełnić marzenia
lub wygra w końcu któryś sezon ‘Totalnej Porażki’. Scott czuł się wolny i
samodzielny mieszkając w tej chwili sam.
Wczesnym rankiem wyszedł ze swojego domku i się przeciągnął
„Dzień dobry matko naturo” powiedział patrząc na piękny krajobraz, który miał
przed oczami. Kiedy zrobił krok zahaczył nogą o deskę, która wystawała z
drewnianych schodków. „Aaa!” krzyknął po czym upadł na ziemię. „Zupełnie tak
samo, kiedy wpadłem na Courtney” uśmiechnął się przez moment, ale jednak po
chwili poczuł złość „Ja Ci mówię ‘dzień dobry matko naturo’, a ty jak mi się
odpłacasz?!” wstał i otrzepał się „Nie chce sobie przypominać nic, a nic
związanego z tą kobietą”
Przypominanie sobie chwil, które przeżył kiedyś z Courtney
było dla niego trochę bolesne. Mimo, że był z nią krótko to czuł, że nawiązał z
nią jakąś więź. Chciał jednak zapomnieć o wszystkim i nigdy do tego nie wracać.
„Czas upolować śniadanie” chwycił za siekierę, którą miał na
ganku i ruszył w las. „Co by dzisiaj mój brzuszek zjadł?” spytał sam siebie
idąc przed siebie. Rozglądał się na boki za jakimiś zwierzętami, ale nic nie
dawało znaku życia „Zwierzątka, chodźcie do papcia Scotta” w końcu zauważył
ruszający się krzak „Aha! J-e-d-z-o-n-k-o” podszedł ostrożnie do krzaka.
Chwycił siekierę w obie ręce i się zamachnął „Aaa!” krzyknął aby uderzyć, ale
zatrzymał się. Nagle z krzaków zaczęła wystawać lufa pistoletu
„Nie jestem żadną zwierzyną!” krzyknął człowiek po czym
wyszedł z krzaków nie spuszczając broni ze Scotta
Scott stanął nieruchomo. Po chwili przełożył siekierę do
jednej ręki. Nie mógł uwierzyć kto stał przed nim „Duncan?” spytał zaskoczony
Duncan opuścił broń „Scott?” mruknął niezadowolony „Co ty
robisz w Mondrealu, leszczu?”
„Mógłbym zapytać Cię o to samo” powiedział Scott po czym
przewrócił oczami
„Pierwszy spytałem”
„Mieszkam tutaj” odparł
Duncan podniósł brwi do góry „Co?” spytał kpiąco
„Serio mieszkam tutaj. Niedaleko mam swój domek i mieszkam
jak król sam w wielkim lesie”
„Co…? Mieszkasz… w lesie?” zaśmiał się z niego
Scott jednak zachował powagę ”Teraz ty odpowiedz, co tu
robisz”
Duncan przestał się śmiać „Nie twój interes”
„Ja Ci powiedziałem!”
„Jakoś Ci nie wierze” stwierdził po czym podniósł broń
„Przyznaj się! Jesteś tutaj w tym samym celu co ja!” był zdenerwowany
Scott bardzo się zdziwił. Naprawdę nie wiedział o co
Duncanowi mogło chodzić „Mówię poważnie.
Mam tutaj domek niedaleko. Mogę Ci
udowodnić”
„Okay” Duncan szybko się zgodził po czym znowu opuścił
broń
Scott pokazał drogę Duncanowi do swojego domu. Normalnie nie
zgodziłby się na to ale też nie chciał dyskutować z kimś kogo uważał za durnia.
Miał nadzieję, że jak tylko pokaże mu domek to ten się odczepi i sobie pójdzie.
Chociaż zastanawiało go bardziej skąd nagle z samego rana Duncan wziął się w
lesie i to jeszcze w Mondrealu.
Duncan natomiast miał pewien cel. Nikomu nie chciał się
przyznać do tego co próbował załatwić. Wiedział co ma robić i jak działać, żeby
wszystko zrealizować. Nauczył się w ostatnim czasie, że nie może nikomu ufać,
dlatego stawał się coraz bardziej tajemniczy i ostrożny.
„To tutaj” Scott wskazał nie pewnie
„Super” Duncan wszedł na ganek „Rozgoszczę się trochę u
Ciebie”
„Co ty sobie myślisz?!” Scott przepędził go i zablokował
drzwi
„Odsuń się, za nim zrobię Ci krzywdę” przepchnął go i
otworzył drzwi
Scott wściekł się, ale postanowił, że nic się nie odezwie.
„Może być” określił Duncan patrząc na wnętrze domku
Scott stał za Duncanem. Cały czas trzymał siekierę w ręce.
Kątem oka spojrzał na nią
„Co to jest?” spytał Duncan pochylając się i podnosząc jakiś
papierek. W ułamku sekundy zobaczył jak siekiera przeleciała nad jego plecami i
wbiła się w ścianę. Duncan doznał lekkiego szoku, ale postanowił się opanować
„Odbiło Ci?! Jesteś jakimś psychopatą?!” odwrócił się do niego
„To mój dom i mogę robić co chce!” Scott złapał go za
koszulkę
Duncan jednak nie dał się zastraszyć i namierzył na niego
broń „Słuchaj pacanie! Chce przenocować tutaj noc, dwie, ewentualnie kilka.
Zresztą pewnie sam wiesz dlaczego tylko udajesz Greka”
Scott puścił mu koszulkę i przewrócił oczami „Niech Ci
będzie, ale tylko jedną noc!”
„Powiedziałem coś”
„Rób co chcesz” Scott odpuścił i wszedł do środka swojego
domku
Duncan schował broń. Podszedł do starego obdartego fotela.
Usiadł na nim wygodnie, założył ręce za kark i wyciągnął nogi na stół „Co na
śniadanie?” spytał normalnie
„Jedyne co udało mi się złowić to ty” odpowiedział
lekceważąco Scott
„A nie masz niczego w lodówce?”
„Nie”
„To idź złów”
„Sam idź złów, nie jestem głodny” Scott ruszył w stronę
wyjścia
Duncan zrobił grymas „To twój dom, a ja jestem gościem, więc
powinieneś mnie jakoś traktować”
„Nie” powiedział i wyszedł
„Słyszałeś co powiedziałem?” pytał Duncan jak już Scott
oddalał się „Leszczu! LESZCZU!” wołał, ale Scott go ignorował „Głąb” mruknął.
Wstał z fotela i zaczął się rozglądać. Przypomniał sobie, że w ręce trzyma cały
czas papierek, który podniósł wcześniej. Widniał na nim czyjś numer telefonu.
Schował papierek do kieszeni.
W tym czasie Scott poszedł nad strumyk i usiadł na skale.
Oparł łokcie na kolanach. Przez jego głowę przebiegało tysiąc myśli. Czuł
niepokój i złość. „Czemu dzisiejszy dzień jest taki pechowy?” spytał siebie.
Popatrzał na swoje odbicie „Nie mogę się dać manipulować. Ale to naprawdę
zastanawiające, co Duncan tu robi. Analizując jego słowa to albo to wariat albo
rzeczywiście ma jakiś cel” oparł ręką na brodzie „Może warto go tu przetrzymać,
żeby dowiedzieć się trochę więcej”
Scott wrócił do domu. Zauważył, że Duncan grzebie przy
piecu, pukając w blachę
„Co ty robisz?” spytał Scott. Nie bardzo był zdziwiony, bo
na chwilę obecną spodziewał się po Duncanie wszystkiego
„Już nic” odparł brunet i się wyprostował „Przyniosłeś
jedzenie?”
„Nie”
Duncan skrzywił się „Wychodzę” minął Scotta
„Gdzie?” spytał Scott obserwując go wzrokiem
Duncan zatrzymał się w drzwiach „Tam gdzie ty nie pójdziesz.
Wrócę wieczorem. I radzę Ci, żeby jedzenie było przygotowane, bo inaczej to
Ciebie obedrę ze skóry” wyszedł
Scott spojrzał na ścianę. Zauważył, że brakuje na niej
broni. Bez dłuższego namysłu postanowił śledzić Duncana.
Duncan miał kompas. Kierował się na północ. Scott umiejętnie
i po cichu śledził go, ukrywając się za drzewami. Całą drogę Duncan był
spokojny i nie zauważył, że ktoś go bacznie obserwuje. W końcu brunet wyszedł z
lasu i znalazł się na ulicy. Rozejrzał się. Nie daleko spostrzegł budkę
telefoniczną. Podszedł do niej. Scott również wyszedł z lasu. Teraz miał
trudność ukryć się. Jednak udało mu się za samochodem. Duncan wszedł do budki.
Wyjął karteczkę z kieszeni z zapisanym numerem. Wrzucił do automatu monetę i
wykręcił numer.
W tym samym czasie Courtney grała w golfa. Zamachnęła się,
żeby uderzyć w piłkę, aż nagle rozniósł się dźwięk dzwoniącej komórki. Opuściła
szybko kij golfowy i chwyciła za telefon
„Mówiłam, że spotykamy się w „Le champerier” o 8 wieczorem,
to o co jeszcze chodzi?” odebrała i szybko powiedziała w złości
Duncan uśmiechnął się do słuchawki „To ty” po czym zauważył Scotta,
który ukrywał się za samochodem
„Co?” zdziwiła się Courtney „Halo?”
Duncan odłożył słuchawkę „Widzę Cię leszczu!”
„Wracamy do domu” powiedziała Courtney odkładając telefon i
podając kij kamerdynerowi
Scott wyszedł zza samochodu i podszedł do budki. Duncan
chwycił go za koszulkę i przycisnął do szyby
„Teraz już jestem pewien, że jesteś w tym samym celu co ja!
I powiem Ci tak- Nie uda Ci się!” warknął Duncan w twarz swojemu prześladowcy
c.d.n...
jej rozdział :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny? Mogłabyś częściej je pisać?
Chciałabym częściej pisać, ale nie mogę. Nie pozawala mi na to czas, obowiązki, chęć i pamiętanie o tym blogu. Ale kiedy w życiu wyjdę na prostą i wszystko dobrze rozplanuje to możliwe, że będzie więcej wpisów :) Mam pozaczynanych parę rzeczy, mam nawet zrobioną część komiksu do Totalnej Porażki: po drugiej stronie reality-show, ale nie mam czasu jak to skończyć. Na razie mogę się tyle określić. Czekać cierpliwie! :D
Usuńpisz je częściej bo są fajne
OdpowiedzUsuńMogę tylko w miarę możliwości :)
UsuńJestem niedobra bo nie czytałam i nie komentowała! A więc nadrobie!
OdpowiedzUsuńPierwsze co zrobiłam jak zobaczyłam że wstawiłaś kolejny rozdział to "aaaa! A kiedy był pierwszy?! :O". No cóż, trochu mnie nie było i nie wiedziałam kiedy kto wstawia rozdziały ale postanowilam znów trochu pośledzić ludzi :P
Uuu ciekawie ciekawie sie zaczyna :) Scott vs Duncan, kto wygra? Szczerze to lubie obu. Po grzywaczu mój netbook odziedziczył imie, lecz jednak mam słabośc do rudzielców, którym chyba zbytnio nie można ufać xd Totalna Porażka! :D Ide do następnego! :)