Witam ponownie! To juz cz.4 i moge powiedziec, ze bedzie sie duzo dzialo! Czytac...
David: no jak widac tak... ale co z tego jak juz po nim!
Courtney: nie dopusci do tego! uratuje mnie! zobaczysz...
David: (grzebie cos w komputerze) oj raczej w morderwo go nie wrobie... to bedzie trudne...
Courtney: palant...
David: mowilas cos?!
Courtney: nie... oprocz tego, ze jestes palantem...
David: juz wiem jak sie zemszcze! Powiem policji, ze mnie okradl i pobil w tedy spowrotem wezna go do poprawczaka i go nigdy nie zobaczysz...!
Courtney: przestales juz gadac?...!
David: tak...- teraz pojde cos zjesc czekaj tu grzecznie...
Courtney: no jak mnie przywiazales...
David: no i tak ma byc (poszedl)
Courtney: czy ja zawsze musze miec pecha... zaraz, zaraz... przeciez zabralam Duncanowi scyzoryk kiedy spal, bo nie chcialam, zeby grozil kolegom... mam go w prawej kieszeni! musze do niego jakos siegnac... (i proboje, w koncu jej sie udaje przeciac liny styłu, ale rece miala dalej skute, otrzepala sie z liny i wykopala drzwi swoim wykopem w powietrzu- uciekla na ulice)
Ulica...
(biegla w strone domu i nagle ujrzala Duncana szukajacego jej)
Courtney: Kochanie! Duncan! jestem tutaj! (pobiegla do niego i sie przytulila)
Duncan: jak dobrze, ze ci cos nie jest...
Courtney: a co on by mogl zrobic... taki...debil!
Duncan: no nie wiem... warjaci rozni sa... dobra zaraz cie uwolnie... (szuka scyzoryka)
Courtney: czego szukasz?
Duncan: scyzoryka... nie moge go znalesc chyba go zgubilem...
Courtney: nie zgubiles... ja ci go zabralam... sorrka... ale dzieki temu przecielam liny
Duncan: dobra nie gniewam sie, a gdzie on teraz jest?
Courtney: chyba zostawilam w domu Davida...
Duncan: musze isc po niego!
Courtney: kupie ci nowy...
Duncan: ale nie o to chodzi! to byla moja ostatnia pamiatka po... niewazne! ty idz sie gdzies schowac, a ja sie zakradne...
Courtney: uwazaj na siebie...
W domu Davida...piwnica...
(Duncan poszedl po scyzoryk, a Courtney schowala sie za drzewo z tyłu domu)
Duncan: gdzie on jest?! (wkoncu znalazl)
(w tej chwili jak Duncan mial wychodzic do piwnicy zszedl David)
David: malenka?! tesknialas?!... Yy -Duncan?! - tylko nie w twarz!
(a Duncan nie zwracajac uwagi poszedl sobie)
David: głuchy czy co?
Przed domem Davida...
Duncan: Courtney! mozesz wyjsc, znalazlem!
Courtney: zes sie narazal...
Duncan: to dla mnie pikus! daj te rece...
(uwolnił ją z kajdanek)
Courtney: och misiu! na tobie moge zawsze polegac!... (przytulila sie do niego)
Duncan: dobra chodzmy do domu...
Courtney: musze ci sie jakos odplacic... to moze cala noc tylko ty i ja...?
Duncan: moze... powiem ci cos jak bedziemy pod domem
(i tak przytulona Courtney do Duncana szla do domu)
Przed domem Courtney...
Courtney: no juz jestesmy! to co chciales mi takiego powiedziec?...
Duncan: najpierw mnie pocaluj...
(caluja sie)
Courtney: a wiec...?
Duncan: te wszystkie niebezpieczenstwa, co cie spotkaly to przez zemnie! gdybym cie nie kusil napewno bys do mnie sie nawet nie odezwala lub nie spojrzala...
Courtney: co ty wygadujesz?! przeciez to nie twoja wina!
Duncan: wlasnie, ze moja! i postanowilem, ze odejde od ciebie zeby ci sie juz zadna krzywda nie stala...
Courtney: zartujesz?...! chcesz powiedziec, ze mnie juz nie kochasz?!
Duncan: kocham! ale nie wyrzymam tego, ze ktos moja dziewczyne ciagle rani! a wygrana sobie zatrzymaj dla siebie ja nie potrzebuje przeciez jestem kryminalista! wiec... żegnaj! (i uciekl)
Courtney: (zaczela plakac) Dlaczego mnie to spotkalo?!?!?!?! (poszla do domu)
W domu...
(cala noc plakala i zadawala sobie pytania)
Courtney: dlaczego?! czy to naprawde sie stalo?! czy to wszystko moja wina?! glupi Harold, glupi Justin, glupi David, glupia Heather, glupi wszyscy! i glupia ja... dobra!... Courtney opanuj sie to tylko zly sen! obudz sie! obudz sie! (zas mocno placze) to nie jest sen! to sie dzieje naprade! Za Duncana, David przestanie istniec! co?!, co sie ze mna dzieje?! ja juz wariuje...!
Ranek... w szkole...
(Courtney byla wsciekla na Davida i go szukala. Zauwazyla go...)
Courtney: (przycisla Davida do sciany) Ty gnoju! Zabije cie!
David: ale o co chodzi?! (wystraszony) jesli chodzi o wczoraj to cie przepraszam juz uswiadomilem sobie, ze jestes z Duncanem...
Courtney: no troche zapozno! on odszedl! Oberwiesz!
(juz chciala mu wybic zeby, ale zadzwonil zdzwonek)
David: uratowany! dziekuje dzwonku!
Courtney: nie ciesz sie! bedzie kolejna przerwa!
(on uciekl)
W klasie...
mgr Galer: dzien dobry! dzisiaj jakos cicho! i tak powinno byc na kazdej lekcji!
wszyscy: dzien dobry!
mgr Galer: no dobrze teraz sprawdzam obecnosc ktos tam...
ktos tam: jestem!
mgr Galer: Courtney?!
Courtney: jestem (odpowiada slaczonym glosem)
mgr Galer: David?
David: jestem...
mgr Galer: Duncan?!
cisza...
mgr Galer: Duncan?!
Courtney: Duncan?! dlaczego?! (zaczela plakac)
mgr Galer: bo jest w tej kolejnosci na liscie?...? ale o co chodzi?
Courtney: nie wazne! nie pani sprawa!
mgr Galer: dobrze! ale nie tym toten do mnie mloda damo!
Courtney: przepraszam! ale ciekawe jak by sie pani czula jak by ktos od pani odszedl?!
mgr Galer: normalnie... przyszlabym do pracy uczyc znowu ta bande szczeniakow i stawiala pały... i tyle...
Courtney: pani nie ma serca! i wyszla...
Czy Courtney wroci na lekcje? a moze pojdzie do domu? a czy Duncan odszedl od niej nazawsze? I co sie stanie z przedstawieniem Romeo i Juliet? Tego dowiedziec sie mozna jedynie czytac kolejna cz. 5!
MENU
- AKTUALNOŚCI
- ODCINKI
- O MNIE
- POSTACIE Z MOICH SERII
- SEZONY
- MOJE SERIE
- TOTALNA PORAŻKA: ŁOWCY SŁAWY
- TOTALNA PORAŻKA: GORĄCZKA ZŁOTA
- TOTALNA PORAŻKA: PO DRUGIEJ STRONIE REALITY-SHOW
- TOTALNA PORAŻKA: 12 GODZIN MĘKI
- TOTALNA PORAŻKA W INDIACH
- TOTALNA PORAŻKA NA LODZIE
- STUDIA TOTALNEJ PORAŻKI
- BOHATER TOTALNEJ PORAŻKI POWRÓT NA WYSPĘ
- MAMA TOTALNEJ PORAŻKI
- MORZE TOTALNEJ PORAŻKI
- MIŁOŚĆ TOTALNEJ PORAŻKI
- ORYGINALNE SERIE
- MOJE SERIE
- INFORMACJE NA TEMAT SEZONÓW
- MOICH SERII
- ORYGINALNYCH SERII
- ZWIASTUNY
- CZOŁÓWKI
- ZWYCIĘSCY I ELIMINACJE
- OPOWIEŚCI
- KONTAKT
Totalna PorażkoLandia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Total Drama Famous Hunters
Pozostałości
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~RESZTKI Z BLOGA~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz