No to taka jakby kolejna czesc w innym tytule, bo tematyka bedzie troche sie rózniła, ale nie dużo <3 br="">
(On ja popchnal i upadla na ulice- pobiegl za Courtney)
(ona weszla do baru i on uslyszal strzelanine)
(wychodzi z baru taki jeden gosc ubrany na czarno ( to byl ten z pociagu miał ksywe Brunzel)- niosl postrzelona Courtney)
Brunzel: Jones! jak mogles pozucic to wszystko dla takiej dziewczyny! Najpierw myslalem, ze ukradniesz jej kase czy cos, ale później sie okazalo, ze jestes bez uzyteczny wiec nie mam wyboru! (wyciaga pistolet i mierzy wprost glowe Duncana)
Duncan: a z kat ty niby wiedziales, co ja robie i gdzie jestem?!
Brunzel: z telewizji, a niby z kat!
Duncan: ale jak to mozliwe?!
Brunzel: no tamci montowali kamery u was no nie?!
Duncan: cholera, jakie skurczybyki! niech ja ich dorwie!
Brunzel: raczej nie dorwiesz, bo zginiesz!
Duncan: ale dlaczego postrzeliłeś Courtney?! a nie mnie?!
Brunzel: bo widok ciebie takiego mnie fascynuje! dobra koniec tych pogaduszek! (nacisnął na spust, ale nie mial kulek)
Brunzel: cholerka! ale pech! po co ja je złużywałem na glupoty i na ta dziewczyne!- albo na dziewczyne nie żałuje!
Duncan: przestań tak mówić! (po chwili walnal go z calej sily w łeb i skopach, ze az umarl)
Duncan: masz za swoje!(...) Courtney! Courtney! Ksieżniczko! Słyszysz mnie?!!!
(a ona lezała nie przytomna i on ja zaniosl do samochodu, zeby ja zawiesc do szpitala ale nie mogl odpalic, bo sie beznzyna skonczyla i mial poprzebijane opony)
(spanikowal)
(wziął więc ja na rece i spytał przechodnia)
Duncan: Gdzie jest najblizszy szpital?!!!
Przechodni: Yyy... dwie ulice dalej.
Duncan: dzieki! ratujesz mi życie, to znaczy jej życie! nie wazne!
(lecial bardzo szybko tak, ze az zrobil stluczke na ulicy i wszyscy kierowcy na niego wyzywali, ale nie przejmowal sie tym)
W szpitalu...
(wbiagl z nia krzyczec)
Duncan: RATUNKU!!! RATUNKU!!! POMOCY!!! - moja księżniczka jest postrzelona!!!
Wszyscy: CO?!?!
Duncan: to znaczy postrzelono moja dziewczyne Courtney! Postrzelono ją!!! Ratujcie!...
(nagle zbiegli sie lekarze i zabrali ja na operacje wyciagnąć kulke z serca (bo tam trafil Brunzel))
(Duncan byl przerazony i mial nogi w tylku)
Duncan: Ona przezyje! jak nie to sie powiesze!
Lekarz: spokojnie! wszystko jest ok. jedynie to, ze musi sie wybudzić. Jest silna i widać, że o coś walczy.
Duncan: moge do niej wejsc?!
Lekarz: nie. Dopiero jutro po 24 godzinach.
Duncan: (zrobil groźna mine) nie da sie szybciej!
Lekarz: nie niestety nie! mozesz isc do domu.
Duncan: nie zostawie jej tu samej!
Leakrz: spoko! mozesz spac tu na ławie.
(sprobowal sie polozyc i tak nie spal cala noc z nerwów)
Rano w szpitalu...
(Duncan męczył lekarzy)
Duncan: moge juz wejsc?! moge?!
Wszyscy: TAK! TYLKO NAS NIE MĘCZ!
Duncan: (usmiechnąl sie) sorry
Na sali gdzie leżala Courtney...
Duncan: skarbie obudz sie! juz jest ranek!
Lekarz: ona cie nie zrozumie! jest caly czas w śpiącce.
Duncan: ale mnie słyszy?!
Lekarz: cześciowo ( mowi sam do siebie po cichu) jaki upierdliwy!
Duncan: słyszałem! (spojarzal na niego morderczo)
Lekarz: to ja pojde. Zostawie was samych!
Duncan: (po cichu do siebie) nareście!
Lekarz: słyszałem! (i poszedl sobie)
Duncan: Courtney nie zostawiaj mnie w takiej trudnej sytuacji! nie dosc, ze zerwalem z bycia kryminalisty, to jeszcze mnie mekaja ludzie! Prosze cie nie odchodz! Nigdy bym nie zrobil tego dla kogos innego! a napewno nie dla wygranej!
Courtney: (ona cos wyszeptala przez sen) nie zostawie cię, bo cię kocham.
Duncan: ja tez cie kocham!
(wszedl lekarz)
Lekarz: no ja cie tam jakos nie kocham!
Duncan: to nie było do pana!
Lekarz: a rozumiem!- to co ja chciałem powiedzieć?- a tak! juz mam wyniki! obudzi sie dopiero za dwa dni!
Duncan: ja tu nie trzymam tyle!
Lekarz: przeciez nie ty tu lezysz tylko ona!
Duncan: ale nie zostawie jej!
Lekarz: no jak chcesz rob swoje!
(poszedl, a Duncan cały czas przy niej był i opowiadał rozne historyjki tak byl dzieckiem (oczywiscie nie byly one swiete tylko grzeszne) )
Po dwóch dniach...
(wchodzi lekarz)
Lekarz: dzis powinna sie wybudzic.
Duncan: narascie, tu jest gorzej niz na planie czy wyspie!
Lekarz: no ja tu 20 lat pracuje i nie nazekam!
Duncan: ale se moze pan isc do domu, a ja tu siedze.
Lekarz: nikt cie tu nie trzymal
Duncan: trzymal, trzymal!
(lekarz poszedl)
(po pietnastu minutach Courtney odzyskiwala przytomnosc)
Courtney: Duncan? Gdzie ja jestem? co sie stało?
(Duncan objąl i pocalowal ja)
Courtney: ale co sie stało?
Duncan: postrzelil cie Brunzel! ale nie wazne! wazne, ze cie nie stracilem!
Courtney: to ty tu byles caly czas!
Duncan: oczywiscie, nie zostawil bym cie!
Courtney: ty grzeszniku widze, ze musze cie wiele nauczyc i pójdziesz ze mna do szkoły po tych wakacjach (a był juz sierpien)
Duncan: ale mnie wywala!
Courtney: raczej nie! zalatwie ci, ze bedziesz grzeczny!
Duncan: akurat!
(pocalowala go skromnie)
Courtney: a teraz?
Duncan: zobacze czy da sie zrobic (rozweselil sie)
Courtney: to kiedy wychodze?
Duncan: no tego jeszcze nie wiem, ale chyba zaniedlugo, bo tu nie wytrzymam!
Courtney: przesadzasz!
(wchodzi lekarz z koszykiem owocow)
Lekarz: o panna Barlow! widze, ze sie wubudzilas!
Courtney: no, a co to za koszyk?
Lekarz: ktos to przesłał
Courtney: dla mnie?
Lekarz: tak! (wrecza jej do rąk)
Duncan: ciekawe kto to?!
Courtney: (znalazła karteczke i czyta) '' Przepraszam za moje zachowanie, wyszlo niezrecznie! Zrobiłam to tylko dlatego, że Harold i Justin obiecali mi po 10% z każdej połowy waszej wygranej. W zamian przesyłam ten piękny koszyk dojrzałych owoców, bo tylko tak mogę przeprosić. Heather. PS: Są tam jeszcze czekoladki! :* ''
Duncan: ja już nikomu nie wierze! to jakis podstęp!- pewnie śa zatrute!
Courtney: przesadzasz! (wziała jabłko i ugryzla je troche) i co satało mi się coś?!
Duncan: no nie! ale może brafiłaś takie bez trucizny!- ja teraz zaryzykuje! (zjadł banana)
Courtney: jest ci cos?
Duncan: no nie!- dobra masz racje nie są zatrute. Moze pisała prawde?...
Courtney: ludzie się zmieniaja tak jak ty!
Duncan: dobra, dobra już skończ to (otworzył czekoladki)- ta posypana na biało jest twoja!
(wzieła ja zjadła i poczuła się trochę słabo)
Duncan: nic ci nie jest?
Courtney: (odpowidziała spiaco) nie... (zendlała)
Duncan: wiedziałem, ze to jakis podstęp! chwila!... przeciez to marihłana!
(zawołał lekarza)
Co się stanie z Courtney? czy da się uratować jej życie? a Duncan ma ostatnio pecha czy nie zgłupieje przez to? a może odejdzie od niej do innej laski?- dowiecie sie cztajac zaniedługo. ;*3>
MENU
- AKTUALNOŚCI
- ODCINKI
- O MNIE
- POSTACIE Z MOICH SERII
- SEZONY
- MOJE SERIE
- TOTALNA PORAŻKA: ŁOWCY SŁAWY
- TOTALNA PORAŻKA: GORĄCZKA ZŁOTA
- TOTALNA PORAŻKA: PO DRUGIEJ STRONIE REALITY-SHOW
- TOTALNA PORAŻKA: 12 GODZIN MĘKI
- TOTALNA PORAŻKA W INDIACH
- TOTALNA PORAŻKA NA LODZIE
- STUDIA TOTALNEJ PORAŻKI
- BOHATER TOTALNEJ PORAŻKI POWRÓT NA WYSPĘ
- MAMA TOTALNEJ PORAŻKI
- MORZE TOTALNEJ PORAŻKI
- MIŁOŚĆ TOTALNEJ PORAŻKI
- ORYGINALNE SERIE
- MOJE SERIE
- INFORMACJE NA TEMAT SEZONÓW
- MOICH SERII
- ORYGINALNYCH SERII
- ZWIASTUNY
- CZOŁÓWKI
- ZWYCIĘSCY I ELIMINACJE
- OPOWIEŚCI
- KONTAKT
Totalna PorażkoLandia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Total Drama Famous Hunters
Pozostałości
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~RESZTKI Z BLOGA~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
fajnie piszesz ale marihuana to narkotyki a nie jakiś środek nasenny czy trucizna :P
OdpowiedzUsuń